Co piąta gmina nie podpisała nowych umów na wywóz śmieci, a tam, gdzie umowy są, śmieci i tak nie są wywożone. Brakuje kontenerów, a sterty śmierdzących, gnijących odpadków zalegają na osiedlach i ulicach. Z tego może być zaraza – biją na alarm epidemiolodzy, a za nim gazeta "Fakt".

Polska tonie w śmieciach. Tak wygląda rewolucja śmieciowa, na której przygotowanie samorządy miały półtora roku. I nie dały rady. W całym kraju brakuje kontenerów do segregacji śmieci, śmietniki są przepełnione, a sterty odpadów zalegają na ulicach, chodnikach, a nawet pod oknami domów i bloków. Jeszcze parę dni i wychodząc z domu, będziemy brnąć po kolana w cuchnących odpadach.

Firmy nie nadążają z ich wywozem, a epidemiolodzy biją na alarm. Tylko patrzeć, aż rozplenią się szczury i robactwo. Z tego może być epidemia - ostrzegają. Przy tym bałaganie i wysokich temperaturach zaledwie krok dzieli nas od niebezpieczeństwa. Odpady stanowią zagrożenie sanitarne dla otoczenia, jeśli nie są regularnie usuwane i utylizowane - przyznaje dr Arkadiusz Chełstowski, kierownik Oddziału Nadzoru Higieny Komunalnej w warszawskim Sanepidzie. Śmieci zalegające na osiedlach wydzielają nieprzyjemny zapach i są siedliskiem szczurów, larw i owadów.

Przepełnione kosze na śmieci i porozrzucane odpady to miejsca, w których pojawiają się karaluchy i gryzonie - przestrzega Stanisław Pawlus z Sanepidu w Krakowie. Gryzonie i insekty przenoszące groźne choroby zakaźne mogą przedostać się z nieopróżnionych śmietników do naszych domów, sklepów czy zakładów produkujących żywność.

Ten bajzel może sprzyjać m.in. salmonelli. Wokół przepełnionych śmietników gromadzą się także muchy i ptaki, które mogą przenosić zarazki groźnych chorób: duru brzusznego, tężca, a nawet czerwonki. Nieusuwane przez kilka dni śmieci mogą doprowadzić do skażenia powietrza i wód gruntowych groźnymi bakteriami.