Nie popełniliśmy żadnego błędu, odsyłając małą Jannat do Iraku - twierdzi profesor Krzysztof Wroniecki, szef wrocławskiego szpitala, w którym operowano dziewczynkę. Jannat zmarła po powrocie do Iraku. W nieodpowiedni sposób podawano jej leki, które miała zażywać po operacji.

Lekarze twierdzą, że z medycznego punktu widzenia wszystko było w porządku. Dziewczynka mogła opuścić szpital. Polskie dzieci są po takiej operacji o wiele wcześniej w domu niż Jannat. Ona była u nas tak długo, albowiem mężczyźni, którzy z nią byli, nie potrafili zapewnić jej fachowej opieki - powiedział Barbarze Zielińskiej, reporterce RMF FM, Krzysztof Wroniecki.

Ale założenie było takie, że dziecko leci pod troskliwą opiekę matki - dodał profesor. Opiekunowie dziewczynki, dziadek i ojciec, dostali dla dziecka przed wyjazdem z Polski miesięczny zapas leków. Miały one opisy w języku polskim i angielskim. Polski doskonale zna dziadek dziewczynki, który był tłumaczem naszych żołnierzy w Iraku.

Sprawę bada wrocławska prokuratura. Informację o śmierci dziewczynki przekazał wczoraj Polakom jej dziadek. Z jego informacji wynika, że dziewczynka dostała zapaści, a w Bagdadzie nikt nie był w stanie jej pomóc.