Strajkujący od środy podkarpaccy lekarze zaostrzyli protest. W siedmiu szpitalach w regionie pracują jak w systemie ostrego dyżuru. Oznacza to, że przyjmowani są jedynie pacjenci z zagrożeniem życia; a pracują tylko lekarze dyżurni. Zamknięto także większość przychodni specjalistycznych.

Do szpitali, w których trwa protest, przyszli wprawdzie wszyscy lekarze, ale pracy nie podejmują - na listach obecności w miejscu podpisu wpisują słowo "strajk". Niewykluczone, że od środy lekarze w ogóle przestaną przychodzić do pracy – zapowiadają związkowy.

A jeżeli przez dwa tygodnie nic się nie zmieni, to złożymy wymówienia z pracy - dodają. Ewentualnie możemy też zamknąć szpitale, bo są jeszcze inne, które nie strajkują, nie wypisywać kart zgonu, recept z kodami paskowymi, ale nie chcielibyśmy raczej tego robić- wyjaśnia przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy na Podkarpaciu.

Lekarze mają także nadzieję, że dzisiejsze spotkanie środowiska medycznego z ministrem zdrowia Zbigniewem Religą i szefem NFZ Jerzym Millerem przyniesie jakieś rozwiązanie.

Dzisiejszy protest - praca w systemie ostrego dyżuru - to kolejny etap strajku lekarzy, którzy domagają się 30-procentowych podwyżek płac. Przez dwa pierwsze dni strajk dotyczył spraw administracyjnych - lekarze przestali wypełniać druki statystyczne, niezbędne do rozliczenia się z NFZ, i nie był dokuczliwy dla pacjentów. Utrudnienia dla pacjentów rozpoczęły się w piątek, gdy lekarze przestali wypisywać zaświadczenia i zwolnienia na drukach ZUS-owskich.