Nie będzie dziś decyzji w sprawie prezesa PKO BP. Przyczyną jest rezygnacja Jerzego Osiatyńskiego z członka Rady Nadzorczej banku. Obrady zostały przerwane i nie wiadomo kiedy zostaną wznowione.

Odejście Osiatyńskiego sprawiło, że nie było kworum do wyboru prezesa. Jak się okazało, także inny członek rady Marek Głuchowski, p.o. prezesa PKO BP, nie może uczestniczyć w wyłanianiu swojego następcy. Sprawie mają się przyjrzeć jeszcze prawnicy, zatem wszelkie decyzje trzeba odłożyć na później. Posłuchaj relacji reporterki RMF FM Agnieszki Milczarz:

W środę Rada Nadzorcza przesłuchała 9 kandydatów na prezesa banku - w tym Kazimierza Marcinkiewicza. Wielu z nich ma znacznie wyższe kwalifikacje w dziedzinie bankowości niż były premier. Dlaczego PKO BP jest takim łakomym kąskiem dla rządzącej ekipy?

Wygranej w konkursie na prezesa PKO życzą Marcinkiewiczu partyjni koledzy. Wprawdzie nie jest to zbyt pokaźne grono, ale były premier wciąż ma swoich wiernych kibiców w PiS-ie, którzy mocno trzymają za nim kciuki.

Zresztą nawet oficjalne stanowisko Prawa i Sprawiedliwości brzmi: „Marcinkiewicz to faworyt”. Tak o byłym premierze mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Adam Bielan, rzecznik PiS. Mimo to – jak przyznał – wolałby widzieć Marcinkiewicza w innej roli. Premier Marcinkiewicz powinien zostać w polityce; jego odejście z polityki byłoby większą stratą. Natomiast to jest jego decyzja i nie chce na nią wpływać - stwierdził Bielan.

Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują jednak, że Marcinkiewicz wracać do polityki nie zamierza. Zresztą tzw. życzliwi radzą mu, że nawet jeśli przegra wybory na prezesa PKO BP, powinien zostać w biznesie i tam budować swoją przyszłość, bo w PiS-ie nie ma już czego szukać. Marcinkiewicz nie lubi się z Zytą Gilowską, a i premier jakoś specjalnie za nim nie przepada. Oliwy do ognia dolało także jego ostatnie spotkanie z Janem Rokitą. Gdyby jednak – jak usłyszała nasza reporterka Agnieszka Milczarz – Marcinkiewiczowi powinęła się noga, drzwi Platformy Obywatelskiej stoją otworem.