To "tchórzostwo" zabolało mnie najbardziej. Dla żołnierza to największa obelga - mówi major Grzegorz Pietruczuk "Gazecie Wyborczej". Wspomina co go spotkało, gdy w 2008 r. odmówił prezydentowi Kaczyńskiemu lotu do objętej wojną stolicy Gruzji. Od początku do końca wiedziałem, że mam rację - dodaje.

Latam do Iraku, do Afganistanu, latałem w czasie konfliktu do Bośni, do Czadu i nigdy strachu nie czułem. Odmowa prezydentowi wymagała wielkiej odwagi - podkreśla pilot i ujawnia okoliczności towarzyszące tamtym wydarzeniom.

Miałem wrażeniel, że walę głową w mur. Bo na moje racjonalne argumenty nie było żadnej merytorycznej argumentacji. Żadnej. Była tylko argumentacja polityczna, że musimy wylądować przed prezydentem Sarkozym - mówi Pietruczuk.

Byłem naciskany, żeby wykonać zadanie, które kolidowało z moimi wcześniejszymi obowiązkami - tak pilot wspomina rozmowy m. in. z prezydentem, gen. Krzysztofem Załęskim - p.o. dowódcy wojsk lotniczych i ministrem Stasiakiem.

Pietruczuk nie odpowiada jednak na pytanie, czy według niego przyczyną niezrozumiałych decyzji kpt. Arkadiusza Protasiuka mogły być naciski na niego, by lądował w Smoleńsku. Przez głowę mi przeszło, że tak mogło być - mówi.