Z konta fundacji Białoruś Liberty, założonej przez zaginioną szefową białoruskiej Rady Koordynacyjnej w Warszawie Anżalikę Mielnikawą, zniknęły pieniądze - dowiedział się reporter RMF FM. Od końca marca nie wiadomo, co dzieje się z aktywistką. Z jej konta pobrano także dokumenty Rady, do których miała dostęp.
- Z konta fundacji Białoruś Liberty, założonej przez zaginioną szefową białoruskiej Rady Koordynacyjnej w Warszawie Anżalikę Mielnikawą, zniknęły pieniądze.
- Z jej konta pobrano także dokumenty Rady, do których miała dostęp.
- Mielnikawa zaginęła w Warszawie wraz z dwiema córkami i nie wiadomo, gdzie przebywają.
- W połowie marca z jej konta pobrano wszystkie dokumenty związane z jej pracą w Radzie Koordynacyjnej.
- Pobranie plików nie nastąpiło z terytorium Białorusi.
- Mielnikawa miała dostęp do wielu wrażliwych informacji dotyczących białoruskiej opozycji.
- Jej zaginięcie może stanowić zagrożenie dla osób zaangażowanych w działania przeciwko reżimowi Aleksandra Łukaszenki.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że na kontach fundacji Anżaliki Mielnikawej było kilkadziesiąt tysięcy dolarów.
Były to pieniądze ze zbiórek prowadzonych na rzecz wsparcia działań tzw. cyberpartyzantów, którzy organizują w sieci akcje przeciwko reżimowym instytucjom represjonującym białoruskie społeczeństwo obywatelskie.
Nie wiadomo, w jakich okolicznościach dokonano wypłaty tych środków i gdzie to nastąpiło. Podobnie, jeśli chodzi o ściągnięcie dokumentów z serwerów Rady Koordynacyjnej.
Przedstawiciele polskich służb, z którymi rozmawiał dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada, a także białoruscy działacze obawiają się, że te dokumenty zaczną wypływać na Białorusi i dostęp mają do nich władze w Mińsku.
To może oznaczać poważne problemy dla Białorusinów, którzy walczą z reżimem. Między innymi dla tych, którzy finansowo wspierali "cyberpartyzantów".
Przypomnijmy, Anżalika Mielnikawa, mieszkająca w Warszawie przewodnicząca Rady Koordynacyjnej Białorusi, zaginęła we wtorek 25 marca. Wraz z Białorusinką zniknęły także dwie jej córki w wieku 6 i 12 lat, które mieszkały z nią w Polsce. Informację przekazało wówczas na Telegramie białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiasna".
Cztery dni później - w sobotę 29 marca - rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński poinformował, że polskie służby odebrały informację, iż przedstawiciele Rady Koordynacyjnej Białorusi od kilku dni nie mają kontaktu z Białorusinką.
Nie mamy wielu informacji (...). Udało nam się samodzielnie ustalić, że jej telefony znajdowały się 19 i 25 marca na Białorusi. Wiemy ze źródeł policji, że jej były mąż wyjechał na Białoruś 23 (marca), a ona sama z dziećmi wyleciała do Londynu. Nic więcej nie umiem powiedzieć - mówił w środę 2 kwietnia w rozmowie z RMF FM Paweł Łatuszka, lider białoruskiej opozycji w Polsce.
Białorusin mówił, że "wiedza Anżeliki Mielnikawej zagraża życiu wielu osób". Chodzi o informacje dotyczące osób, które przygotowywały i wspierają wniosek o postawienie Aleksandra Łukaszenki przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym za zbrodnie przeciwko ludzkości. Anżelika Mielnikawa dobrze zna nazwiska m.in. białoruskich prawników, którzy zajmują się tą sprawą.


