Papieski budzik dzwoni o 6 rano. Godzinę później papież jest już w swojej prywatnej kaplicy, gdzie przez 30 minut medytuje, później odprawia mszę - tak zaczyna się dzień Benedykta XVI.

Nigdy nie byłam na audiencji u Jana Pawła II. Ba, nigdy nie byłam nawet w Pałacu Apostolskim. Okazja nadarzyła się dopiero, gdy zostałam korespondentką RMF FM w Rzymie, a na papieskim tronie zasiadał Benedykt XVI. Ze swojej pierwszej wizyty w Watykanie pamiętam niewiele. Byłam tak przejęta i zdenerwowana, że bogato zdobione w malowidła i freski sale i korytarze, które przemierzałam idąc na papieską audiencję zlały mi się w jedną całość. W niewielkiej grupie dziennikarzy, która miała okazję tego dnia uczestniczyć w spotkaniu z Benedyktem XVI, byli stali bywalcy Pałacu Apostolskiego. To od nich dowiedziałam się, że po nastaniu nowego papieża, w komnatach zaszły pewne kosmetyczne, ale jednak widoczne gołym okiem zmiany. W sali, w której czekaliśmy, aż zostaniemy zaproszeni na spotkanie Benedykta XVI z polskim prezydentem, pojawiły się ponoć wygodne kanapy, a kolory na ścianach stały się bardziej intensywne. Nic nie uszło uwadze moich kolegów. Nowy lokator Pałacu Apostolskiego polecił odnowić także swoje apartamenty, ale do nich mają dostęp tylko nieliczni.

O Josephie Ratzingerze zwykło się mówić, że jest chłodny i niedostępny. Na własnej skórze miałam okazję się jednak przekonać, jak bardzo odbiega to od rzeczywistości. Nikt z nas stojący w przedsionku papieskiej biblioteki, w której papież podejmował polskiego prezydenta, nie spodziewał się, że Benedykt XVI postanowi spotkać się także z dziennikarzami. Każdy miał jednak taką nadzieję. Spełniła się.

Podchodząc do papieża myślałam, że ucałuję tylko jego papieski pierścień i tylko do tego gestu ograniczy się nasze spotkanie. Benedykt XVI uścisnął moją dłoń, spojrzał w oczy i miłym, spokojnym głosem spytał co robię w Rzymie. Zamurowało mnie. Ale zaraz odpowiedziałam, że od niedawna pracuję jako korespondent dla polskiego radia. Usłyszałam: „Witam Cię na włoskiej ziemi”. Jedno krótkie zdanie, a ja poczułam się tak jakbym znała Go od paru dobrych lat. Wydaje mi się, że taki jest właśnie prawdziwy Joseph Ratzinger. Bezpośredni, ciepły, może trochę nieśmiały - jak postrzega go wielu – ale jednak, wbrew temu co się sądzi, otwarty na ludzi.

Konserwatywny i surowy w poglądach, ale jednocześnie sentymentalny. Największy włoski dziennik „Corriere della Sea” ujawnił niedawno, że na biurku w jego prywatnym apartamencie stoi malutki ceramiczny kotek, a na stoliku nocnym kryształowy talerzyk z kamieniami, zebranymi prawdopodobnie w rzece Inn w rodzinnej Bawarii. Cztery pomocnice papieża Carmena, Emanuela, Loredana i Cristina dbają, by codziennie w pokoju pojawił się wazon ze świeżym bukietem kwiatów. Przedmiot, o który muszą się jednak troszczyć najbardziej, to wieczne pióro. Benedykt XVI nie korzysta ze zdobyczy techniki, wszystkie swoje teksty pisze ręcznie.

Jak wygląda typowy papieski dzień? Jest skrupulatnie zaplanowany. Budzik dzwoni o 6 rano. Godzinę później papież jest już w swojej prywatnej kaplicy, gdzie przez 30 minut medytuje ze swoimi najbliższymi współpracownikami, a później odprawia mszę. W tej nielicznej grupie jest także Paolo Gabriele, ktoś w rodzaju papieskiego adiutanta, dla przyjaciół Paoletto. Benedykt XVI w przeciwieństwie do swojego poprzednika, nie zaprasza zbyt często gości na poranną mszę i śniadanie. W kaplicy - jak donosi dziennik „Corriere Della Sera” - nic się nie zmieniło. Brakuje tylko wizerunku Czarnej Madonny z Częstochowy, który został przewieziony do krakowskiego arcybiskupstwa.

Śniadanie jest lekkie. Włoskie. Kawa i mleko, chleb, masło, marmolada, miód i biszkopty. Do stołu wspólnie z papieżem zasiadają jego dwaj sekretarze: księża Georg Gaenswein i Polak, także były sekretarz Jana Pawła II, Mieczysław Mokrzycki. Jest również papieski kamerdyner i panie, które opiekują się jego apartamentem. Kilka razy w roku przyjeżdża brat papieża.

„Wszyscy mówią po włosku, tylko ja po bawarsku” - zdradził kilka miesięcy w jednym z wywiadów ksiądz Georg Ratzinger. Po śniadaniu obaj idą powspominać stare czasy na tarasie Pałacu Apostolskiego. Od niedawna bracia mają ze sobą nieograniczony kontakt. W niemieckim mieszkaniu księdza Ratzingera założono bezpośrednią linię telefoniczną z Watykanem.

Z opowieści brata papieża można się też dowiedzieć, że Benedykt XVI bardzo cieszy się, gdy spotyka osoby, które zna od lat. Ciepło wspomina też ludzi, z którymi widywał się często, gdy jako kardynał mieszkał jeszcze obok Watykanu. Tak było, gdy przyjął na audiencji przedstawicieli lokalnych włoskich społeczności, wśród nich burmistrza położonego nieopodal Rzymu miasteczka Valmontone. To właśnie tam kilka lat temu przeprowadził się Roberto Proscio, szef restauracji z Borgo Pio, ulicy znajdującej się niedaleko domu kardynała Ratzingera, do której przyszły papież często zaglądał na ciepły rosołek. Podczas audiencji papież zapytał burmistrza Valmontone, jak się miewa jego kucharz. Gdy restauratorowi przekazano papieskie pozdrowienia, Proscio zapowiedział, że gdy tylko będzie miał sposobność spotkać się z Benedyktem XVI, podaruje mu strudel, taki sam jaki jadał w jego rzymskiej restauracji i który ponoć bardzo mu smakował.

Włoskie media często rozpisują się też na temat papieskiego stroju, a raczej dodatków do niego. Najczęściej można przeczytać o słynnych już czerwonych mokasynach Prady, a ostatnio także o sportowych, „oddychających” adidasach, które podarowała papieżowi firma Geox. Benedykt XVI jest też właścicielem IPoda i przeciwsłonecznych okularów amerykańskiej marki Bushnell.

Między śniadaniem i obiadem, który jada zazwyczaj o 13.30, Benedykt XVI spotyka się z kardynałami lub podejmuje na audiencji polityków. Tych ostatnich wizyt jest jednak niewiele, a będzie jeszcze mniej, bo Watykan ogłosił niedawno, że papież zamierza przyjmować tylko koronowane głowy, prezydentów i premierów, a spotkania z pozostałymi politykami ograniczą się jedynie do audiencji zbiorowych.

W czasie obiadu na papieskim stole pojawiają się często włoskie makarony, mięso, ryby i warzywa. Benedykt XVI je posiłek na ogół w towarzystwie swoich sekretarzy. Po krótkim odpoczynku na fotelu, wybiera się na godzinną przechadzkę po ogrodach watykańskich. Potem potrafi kilka godzin w samotności pracować w swoim gabinecie. Przyjmuje Sekretarza Stanu, jego zastępcę lub swojego następcę w Kongregacji Nauki Wiary.

Po kolacji jest czas na obejrzenie programów informacyjnych i wieczorną modlitwę w prywatnej kaplicy. Papież wraca do swojego apartamentu, gdzie pracuje do późnych godzin nocnych lub oddaje się muzyce. Jest melomanem. Lubi grać na pianinie. Ten wysłużony mebel kazał przenieść ze swojego kardynalskiego mieszkania do papieskiego apartamentu. Jednym z jego ulubionych kompozytorów jest Amadeusz Wolfgang Mozart. Chętnie grywa też utwory Beethovena. Przed swoimi 79. urodzinami, które przypadają 16 kwietnia, otrzymał nawet tort w kształcie pianina. Podarowały mu go wiedeńskie studentki. Turyści przechodzący wieczorem obok placu św. Piotra nie usłyszą jednak żadnych dźwięków zza papieskich podwójnych okien. Co najwyżej mogą dostrzec przyćmione światło, które gaśnie zazwyczaj godzinę przed północą.

Agnieszka Milczarz, RMF FM Rzym