To nie jest miły początek roku dla rodziców dzieci chodzących do niepublicznych żłobków w Olsztynie. Z powodu m.in. braku miejskich dopłat od stycznia czynsz wzrósł nawet o kilkaset złotych.

Mimo protestów pracowników niepublicznych żłobków i części rodziców w grudniu olsztyńscy radni przegłosowali projekt budżetu na 2020 rok. A to oznacza, że od nowego roku wspomniane placówki pozbawione zostały dofinansowania z miejskiej kasy.

Efekt jest taki, że pojawiły się podwyżki, kwoty są różne. Nie ukrywamy, że podwyżki są wysokie. Wpłynęło na to przede wszystkim zabranie dotacji, o którą walczyliśmy, ale też podwyżka najniższej krajowej. Od stycznia u nas w placówce kwota to 900 złotych i wyżywienie, a wcześniej było 650 i wyżywienie. Jedna z najmniejszych placówek na Zatorzu będzie niestety musiała zostać zamknięta. Tam, żeby się utrzymać czesne musiałoby wynieść 1300 i wyżywienie - powiedziała naszemu reporterowi Joanna Kołak, dyrektorka niepublicznego żłobka "Stokrotka" w Olsztynie.

Rodzice na zmiany reagują różnie. Z racji szumu medialnego wszyscy wiedzieli czego mogą się spodziewać, ale na pewno jest to bulwersujące, że dowiedzieliśmy się o tym dopiero w grudniu - mówi jeden z rodziców. Część dzieci została wypisana, ale wielu rodziców mówi też, że po nowym roku zweryfikuje swój budżet i dopiero zobaczą, czy stać ich na żłobek. Niektórzy podkreślają, że teraz żłobek stał się usługą luksusową - mówi Joanna Kołak.

W Olsztynie zdecydowanie więcej jest żłobków niepublicznych. Część z nich powstała dzięki unijnym projektom. Ja jestem osobiście w takiej sytuacji, że kończy mi się projekt unijny, w ramach którego utworzyłam 30 miejsc. Jednocześnie nie ma dofinansowania i osoby, które ponosiły minimalne koszty opieki nad dzieckiem, teraz musiałyby płacić tysiąc złotych więcej. Projekt kończy się z końcem stycznia - mówi dyrektorka "Stokrotki". 

Opracowanie: