Ponad 150 osób poszkodowanych we wczorajszej burzy, która przeszła po polskiej stronie Tatr. Cztery osoby nie żyją - to dwie kobiety w wieku 46 i 24 lat oraz dwójka dzieci - 10-letnia dziewczynka i 10-letni chłopiec. Ponad 30 najbardziej poszkodowanych turystów nadal przebywa w szpitalach.

Cztery osoby zginęły od uderzenia pioruna w okolicach Giewontu. Ofiary pochodziły z równych regionów Polski - to mieszkańcy województwa mazowieckiego, podlaskiego, Dolnego Śląska i Małopolski. 

Przypomnijmy, że wczoraj w wyniku burzy zginęła też jedna osoba po stronie słowackiej Tatr. Ofiarą śmiertelną jest czeski turysta.

Jak poinformowała rzecznik wojewody małopolskiego Joanna Paździo, po udzieleniu pierwszej pomocy do szpitali przyjęto na dalsze leczenie i obserwację 56 osób. 34 osoby nadal przebywają w szpitalnych oddziałach. 

Na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Zakopanem przebywa obecnie 5 osób. 22 osoby znajdują się na oddziałach szpitalnych, m.in. chirurgii ogólnej. Stan pacjentów jest stabilny, ich życiu nic nie zagraża. 

Około pięć osób przewieziono do szpitala w Krakowie. Dwoje dzieci z poparzeniami ciała o powierzchni powyżej 30 proc. zostało przetransportowanych do szpitala w Prokocimiu. Do tego samego szpitala przewieziono również jedno dziecko z ciężkim urazem głowy. 

Trzy osoby trafiły do szpitala w Limanowej.

Dyrektor ds. medycznych szpitala im. Jana Pawła II w Nowym Targu Aleksandra Chowaniec poinformowała, że kilka osób z poparzeniami trafiło do tej placówki. Trzy ciężko ranne przeszły w nocy operacje. 

W nocy trzy osoby były operowane. Operacja polegała na usuwaniu odłamków skalnych z kości i zabezpieczenie ran. Jeden z pacjentów w wyniku uderzenia pioruna miał oskalpowane podudzie. 21-latek z urazem czaszkowo-mózgowym czeka na operację. Jest w stanie ciężkim, ale stabilnym. Wymaga odbarczenia z uwagi na wklinowanie łuski kości do tkanki - powiedziała Chowaniec. Dodano, że stan operowanych pacjentów jest stabilny.

Na operację w szpitalu w Nowym Targu czeka najciężej ranny 21-latek z urazami czaszkowo-mózgowymi.

Świadek: Burza pojawiła się nie wiadomo skąd

Wczoraj po południu nad Tatry nadciągnęła gwałtowna burza. Według TOPR, rażenia głównie nastąpiły w okolicach kopuły szczytowej Giewontu, ale także na Czerwonych Wierchach. 

Po uderzeniu pioruna latały głazy, takie jak pięść i większe, w promieniu 100 metrów to się rozprysło - mówi w rozmowie z RMF FM przewodnik tatrzański, który był naocznym świadkiem dramatycznych wydarzeń w okolicach Giewontu.

Świadkowie twierdzą, że burza w Tatrach rozpętała się nagle. Zachmurzyło się, coś zaczęło lekko wiać, zaczęło kapać. I te chmury nie były ciężkie, stalowe, normalne chmury takie białe, trochę ciemniejsze. I nagle burza. No i były trzy, cztery odgłosy, potem było kilkanaście. Trzy, cztery uderzenia były w pobliżu Giewontu i tak sobie pomyślałem, Boże ,chyba będzie źle na Giewoncie. No i byłem złym prorokiem - mówi nam pan Krzysztof, który był świadkiem tragicznej w skutkach burzy.

Byliśmy w bezpośredniej bliskości tego zdarzenia. Wybraliśmy akurat wejście na Kopę Kondracką. Ok. godz. 13 burza pojawiła się nie wiadomo skąd, nagle - dodaje pan Krzysztof.

W akcję ratowniczą było zaangażowanych wiele służb. Wykorzystano wszelkie środki transportu, aby przewieźć rannych do szpitali. Oprócz pięciu śmigłowców, użyto samochodów terenowych TOPR i GOPR, pojazdów straży pożarnej, a także pojazdy schronisk górskich.

IMGW wydał komunikat dla Podhala. Alertu RCB nie było

Przed burzą na Podhalu Rządowe Centrum Bezpieczeństwa nie wysłało swego alertu do osób przebywających w regionie, który ostrzegałby o zagrożeniu. Alert RCB to SMS-owy system powiadomień. Jest wykorzystywany w sytuacjach nadzwyczajnych, wtedy gdy występuje duże prawdopodobieństwo bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia na znaczącym obszarze.

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa tłumaczy, że nie wysłało alertu, bo Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej nie wydał na ten dzień ostrzeżeń i nie było rekomendacji do stworzenia SMS-owej informacji dla Podhala. Urzędnicy Centrum podkreślają, że w procedurze ostrzeżeń współpracują właśnie z IMGW.

Z kolei Instytut tłumaczy, że wydał rano komunikat pogodowy dla Podhala i przewidywał w nim burze, jednak - jak napisano w przekazanej nam informacji - te burze nie spełniały obowiązujących w naszym kraju kryteriów przewidzianych dla formułowania ostrzeżeń. Te wydawane są w przypadku prognozowania towarzyszącym burzom silnych porywów wiatru - powyżej 70 km/h i ulewnego deszczu - od 20 milimetrów. Jak przekonuje IMGW - zjawiska towarzyszące wczorajszym burzom nawet nie zbliżyły się do tych kryteriów.

Opracowanie: