Nawet 12 lat więzienia grozi mężczyźnie, który w okolicach Ełku uderzył samochodem w drzewo, a potem uciekł z miejsca wypadku. W rozbitym aucie zostawił pięcioro dzieci. Najmłodsze z nich miało zaledwie 2 lata. Prokuratura w Ełku wszczęła śledztwo w tej sprawie.

Mężczyzna sam zgłosił się w niedzielę wieczorem na policję. Został zatrzymany i usłyszał zarzuty. Na razie jednak prokuratura prowadząca sprawę nie podaje, jak 44-latek tłumaczył swoją ucieczkę z miejsca wypadku.

Śledczy nie wykluczają, że mężczyzna mógł być pijany w momencie wypadku. To, że uciekł, nasuwa takie podejrzenie. W trakcie śledztwa będziemy badali ten wątek - przyznaje w rozmowie z naszym dziennikarzem szef ełckiej prokuratury rejonowej Dariusz Piekarski.

Jak podaje prokuratura, kierowcy może grozić do 12 lat więzienia. Mężczyzna będzie bowiem odpowiadać przed sądem za spowodowanie wypadku, którego następstwem były ciężkie obrażenia, ucieczki z miejsca wypadku oraz nieudzielenia pomocy jego ofiarom. Jedno z dzieci - 17-letnia córka kierowcy - zostało poważnie ranne w głowę. Zgodnie z kodeksem karnym za takie przestępstwo grozi do 8 lat więzienia. Kara może jednak zostać zwiększona - nawet o połowę - bo sprawca wypadku uciekł z miejsca zdarzenia.

Do wypadku doszło w sobotę w miejscowości Jeziorowskie, niedaleko Ełku. Kierowca wiozący piątkę dzieci (w wieku 2, 7, 14 i 17 lat) uderzył autem w drzewo, a następnie uciekł, nie udzielając dzieciom żadnej pomocy. Czworo pasażerów to dzieci kierowcy. Poza nimi w aucie była jeszcze koleżanka jednej z dziewczynek.