Warszawscy policjanci zatrzymali kobietę podejrzaną o paserstwo. Odzyskali też skradziony przez nią samochód. 39-latka najpierw oddała swoje auto do naprawy, a potem odjechała z warsztatu skradzionym samochodem.

Wszystko zaczęło się od kolizji drogowej, w której 39-latka brała udział. Po tym, jak wypłacono jej 10 tysięcy złotych odszkodowania, oddała uszkodzone auto do naprawy. Warsztat należał do jej brata. 

W tym samym czasie do tego samego warsztatu została dostarczona prawie identyczna toyota ukradziona na terenie Warszawy. Właściciel warsztatu zamienił "wlepkę" identyfikacyjną kradzionego samochodu i oddał auto swojej siostrze. Ta - wiele na to wskazuje - o wszystkim wiedziała. Odjechała skradzionym samochodem jako swoim własnym.

39-latka usłyszała zarzut paserstwa. Grozi jej do pięciu lat więzienia.

(ug)