W Nowym Jorku - ostoi demokratów - zaczyna się krajowa konwencja republikanów, w czasie której George W. Bush otrzyma oficjalną nominację do wyścigu prezydenckiego. W mieście przez cały weekend trwały protesty przeciwko polityce Busha.

Ponad 200 tys. osób – zwolenników demokraty Johna Kerry'ego - przeszło ulicami Nowego Jorku w proteście przeciwko polityce prezydenta Busha. Żądali m.in. natychmiastowego wycofania wojsk z Iraku. Wynoście się z Nowego Jorku, Bush to kłamca i zbrodniarz wojenny, przestańcie zabijać za nasze pieniądze - krzyczeli demonstranci. Obyło się jednak bez poważniejszych incydentów...

Protestowali przede wszystkim aktywiści, a nie „zadymiarze”; chodziło o pokaz siły politycznej, a nie fizycznej. Poza tym nowojorska policja, jak żadna inna wie, jak sobie z demonstrantami poradzić – nie było sensu jej prowokować.

Cel został osiągnięty - republikanie przybywający na konwencję zostali przywitani inaczej niż przywódcy partii mogli sobie życzyć. Ponadto nic nie wskazuje na to, że nastrój protestów w ciągu najbliższych dni miał się zmienić.

Nowojorskie ulice będą z pewnością ciekawsze od bostońskich, gdy w mieście odbywała się konwencja demokratów. Czy to samo będzie można powiedzieć przebiegu obrad, dopiero się przekonamy