Konwencja Republikanów w Nowym Jorku wkracza w kulminacyjną fazę. Po szeregu najpopularniejszych ludzi prawicy, którzy pojawiali się na scenie przez poprzednie dni, przemówił jeden z najmniej lubianych polityków obecnej administracji, Dick Cheney.

Mylił by się ten, kto przypuszczałby, że wiceprezydenta nie przywita owacja. Wręcz przeciwnie. Dick Cheney nie uważany już może, tak jak cztery lata temu za podstawowy atut tej administracji, utrzymuje silną pozycję w swojej partii. Zdaniem wielu to właśnie on bardziej niż mówcy z poprzednich dni reprezentuje rzeczywiste oblicze Republikanów.

Dick Cheney mówił o wyzwaniach, którym obecna administracja chce stawiać czoło przez następne cztery lata. Podkreślił, że największa różnica między Bushem a Kerry’m dotyczy podglądów na rolę Ameryki w świecie. W tej sprawie delegacji swą reakcją pokazali, że myślą podobnie, a i świat zapewne byłby skłonny się tutaj z wiceprezydentem zgodzić.