Miliony dolarów strat dla Orlenu, miliony dolarów zysków dla zaprzyjaźnionego z rządzącymi w Czechach politykami czeskiego biznesmena – to niekorzystne skutki umowy, jakie teraz stara się zneutralizować płocki koncern.

Mowa jest o umowie między PKN Orlen a czeską firmą Agrofert. Dzisiejsza „Rzeczpospolita” napisała, że w zamian za zgodę na przejęcie Unipetrolu płocki koncern musiał za bezcen sprzedać dochodową część polskiego holdingu. Miał na tym zarobić czeski biznesmen, zaprzyjaźniony z politykami z rządzącej w Czechach partii. Z polskiej strony umowę sygnował były prezes PKN Orlen, Zbigniew Wróbel.

Przedstawiciele PKN nie chcą podawać konkretnych sum, o jakie zaniżono wartość sprzedawanej części koncernu, ale pojawiają się sumy rzędu 800 milionów złotych. I choć Orlen formalnie niczego jeszcze nie sprzedał, za zerwanie podpisanej już umowy grożą poważne finansowe sankcje.

Sprawa nie jest niczym nowym dla śledczych z sejmowej komisji. W sprawie zakulisowych posunięć co do Unipetrolu zeznawało już kilka osób, w tym Krzysztof Kluzek, były członek rady nadzorczej, a potem zarządu Orlenu.

- To manewr, o którym z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że był działaniem na szkodę spółki. Angażowały się tam także czynniki państwowe - mówi Zbigniew Wassermann z sejmowej komisji. Jego zdaniem, formalne potwierdzenie zarzutów powinno spowodować pociągnięcie do odpowiedzialności nie tylko Zbigniewa Wróbla, ale także niektórych ministrów rządu Leszka Millera, jak również samego byłego premiera.