Biegły lekarz sądowy na wagę złota. W warszawskim sądzie okręgowym jest ich 109, a powinno być przynajmniej dwa razy więcej. Dlatego na opinie ekspertów czeka się pół roku, a nawet rok. O tyle opóźnione są też procesy. Listy biegłych sądowych świecą pustkami, bo za godzinę pracy nad opinią lekarz dostaje 31 złotych. Ale pieniądze to nie jedyny problem, biegli skarżą się także na inne sprawy.

W warszawskim sądzie najbardziej potrzebni są biegli psychiatrzy, neurolodzy, ortopedzi i chirurdzy. Bez ich opinii sparaliżowane są procesy cywilne, dotyczące wypadków komunikacyjnych. Jeżeli nawet sąd znajdzie wolnego biegłego, to zazwyczaj okazuje się, że jest tak zawalony pracą, że opinię zamiast za miesiąc może przygotować za pół roku. Dlatego warszawski sąd rozpaczliwie więc poszukuje biegłych. Co kilka miesięcy wysyłane są pisma do rady lekarskiej i na uniwersytet medyczny. Niestety, bez skutku.

Zapytania poszły do ponad 3 tysięcy lekarzy, a odpowiedziało kilku, z czego połowa zadzwoniła tylko, by powiedzieć, że z tej współpracy nie skorzysta - mówiła sędzia Maja Smoderek. Jak dodaje, coraz więcej spraw opiera się na opiniach biegłych i bez nich nie można zakończyć procesu. Jeśli my przez pół roku nie możemy znaleźć biegłego, który sporządzi opinię, ta sprawa czeka - tłumaczy.

Ale sędzia Smoderek nie dziwi się lekarzom, którzy nie chcą poświęcać czasu na sporządzanie opinii. Godzina pracy przy ekspertyzie to 31,86 złotych. Tyle samo biegli dostają za stawiennictwo w sądzie na procesie. Pieniądze mają jednak wypłacane tylko za czas spędzony na sali rozpraw. Przygotowanie się do rozprawy i czas dojazdu nie są uwzględniane w rozliczeniach. Stawka dla biegłych nie zmieniła się od 4 lat.

To praca dla hobbystów, bo stawka jest żenująca i wstyd się w środowisku do tego przyznać - przyznaje w rozmowie z Mariuszem Piekarskim doktor Hanna Petsch, biegła z zakresu anestezjologii, która przygotowuje opinie, np. o błędach lekarzy podczas operacji. Od jej oceny zależy, czy ktoś trafi za kraty, a rodzina otrzyma odszkodowanie. Za swoją opinię otrzymuje kilkaset złotych. Często te stawki jeszcze są obcinane przez sąd.

Jeśli wystawiam opinię na 269 zł, sędzia zasądził wypłacenie mi 204 złotych. Obciął mi te 50 złotych, ponieważ stwierdził, że w jego przekonaniu nie mogło mi to zająć 8 godzin tylko 5 godzin - opowiada.

Tak samo żenująca stawka przysługuje za wstawienie się w sądzie, ale to tylko za czas spędzony na sali sądowej. Dlatego za przedstawienie opinii na drugim końcu Polski pani doktor dostaje niecałe 70 złotych. Do tego, sędziego nie interesuje, czy ma zaplanowaną operację lub przyjmuje w tym czasie pacjentów. Ale pieniądze to nie jedyny problem. Biegli skarżą się także na inne sprawy.

Brak szacunku dla biegłego, czyli traktowanie biegłego przez sądy. Poza tym kwestia braku porozumienia między środowiskiem prawniczym a środowiskiem medycznym. Przez to należy rozumieć, że sędziowie, pełnomocnicy nie znają zakresu naszych kompetencji. Powstają nowe dziedziny, takie jak anestezjologia, intensywna terapia i de facto to środowisko prawnicze nie wie, czym my się faktycznie zajmujemy. Czyli zlecają nam opinie w sprawach, które nas nie dotyczą, nie leżą w naszych kompetencjach. I odwrotnie - mówi doktor Hanna Petsch.

Minister sprawiedliwości: Stawki nie zachęcają do pracy

W tym roku sytuacja nie ulegnie poprawie, bo budżet jest już zamknięty i w kasie resortu nie ma więcej pieniędzy na opłacanie biegłych. Jarosław Gowin mówił o podniesieniu stawki od przyszłego roku, ale wszystko zależy od ustaleń z ministrem finansów.

To jest ogromny problem, bo stawki od dawna nie są już rynkowe. Zwłaszcza dla lekarzy. którzy dostali podwyżki. Niestety, bardzo wielu biegłych odmawia teraz wykonania ekspertyzy za stawki, które może zaproponować teraz nasz resort - powiedział Gowin.

Minister sprawiedliwości proponuje, by od przyszłego roku odejść od jednej stawki godzinowej płaconej wszystkim biegłym, niezależnie od rodzaju i trudności ekspertyzy.

Trzeba będzie dążyć, by od przyszłego roku zróżnicować stawki za ekspertyzy biegłych. Tak żeby ekspertyzy naprawdę specjalistyczne były wynagradzane wyżej - deklaruje minister.

To oznacza, że inaczej byłaby wyceniona skomplikowana opinia neurochirurgiczna w procesie dotyczącym np. błędu lekarskiego, a inaczej ekspertyza balistyczna.