Kompromitacja władz wchodzącej w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej spółki Autosan. Jak dowiedzieli się reporterzy RMF FM, w skutek kuriozalnego opóźnienia pozbawili oni firmę szansy na zdobycie zamówienia od armii wartego prawie 30 milionów złotych. Chodzi o przetarg na autobusy dla wojska.

Kompromitacja władz wchodzącej w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej spółki Autosan. Jak dowiedzieli się reporterzy RMF FM, w skutek kuriozalnego opóźnienia pozbawili oni firmę szansy na zdobycie zamówienia od armii wartego prawie 30 milionów złotych. Chodzi o przetarg na autobusy dla wojska.
Zakład Autosan w Sanoku /Darek Delmanowicz /PAP

Autosan starał się o start w przetargu, jednak jego ofertę odrzucono, bo została złożona 20 minut po czasie. Co więcej, po tej wpadce władze spółki w żaden sposób nie walczyły o umożliwienie udziału w postępowaniu. Jak dowiedział się reporter RMF FM, ten oferent nie skorzystał z prawa do odwołania. 

W efekcie do przetargu wystartował tylko jeden dostawca - niemiecka firma MAN - i to ona wygrała postępowanie. Za blisko 30 milionów złotych dostarczy polskiemu wojsku 26 dużych autobusów pasażerskich. 

Przetarg na autobusy dla armii w kwietniu tego roku ogłosiła 2. Regionalna Baza Logistyczna w Rembertowie. Postępowanie podzielono na dwa zadania. Pierwsze dotyczyło małych, 16-miejscowych autobusów pasażerskich. Drugie - autobusów mogących przewieźć minimalnie 47 osób.

Od ogłoszenia przetargu jego warunki i daty składania ofert wielokrotnie zmieniano. Ostateczny termin wyznaczono na 28 lipca. Oferty można było składać do godz. 8:00 - Autosan złożył swoją o 8:20. Jego oferta odpadła. O godz. 10:00 otwarto koperty i okazało się, że jest tylko jeden chętny i to tylko na dostawę dużych autokarów - niemiecki MAN. Część postępowania - dot. mniejszych pojazdów - unieważniono. 11 sierpnia wojsko podpisało umowę z dostawcą.

Informacja z otwarcia ofert

Informacja o wynikach postępowania

Najpierw pilne zebranie, potem zawiadomienie „odpowiednich organów”

Zarówno szefostwo jak i właściciel Autosanu nabrali wody w usta. Już w poniedziałek o komentarz poprosiliśmy prezesa Autosanu, ale Michał Stachura odesłał naszego dziennikarza do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która jest właścicielem firmy. Ta z kolei odesłała nas z powrotem do Autosanu i od tej pory wszystkie telefony zamilkły.

Ustaliliśmy, że w związku z naszą publikacją w Autosanie zwołano pilne zebranie. Prezes Michał Stachura miał przyznać, że on sam ze sprawą nie ma nic wspólnego. Jak udało nam się ustalić - jego umocowanie na stanowisku jest na tyle silne, że nikt nie jest w stanie go odwołać.

Przed południem do sprawy odniósł się wiceszef MON, Bartosz Kownacki oraz zarząd firmy Autosan.

Jak podano, osoba odpowiedzialna za ta sytuację została zwolniona w trybie dyscyplinarnym, a Służba Kontrwywiadu Wojskowego oraz Centralne Biuro Antykorupcyjne - poinformowane. Jak tłumaczono w sprawie afery z przetargiem na autobusy dla armii są podejrzenia, że opóźnienie nie było przypadkowe. Jeden z wysokich rangą urzędników resortu obrony twierdzi, że być może chodziło o zaszkodzenie nowemu prezesowi firmy Autosan albo nawet sprawienie, by przetarg wygrała niemiecka firma.
Polska Grupa Zbrojeniowa przejęła Autosan półtora roku temu i miała uratować firmę od upadku.

Mroczek: Trzeba sprawdzić, czy to błąd, czy może zamierzone działanie

Sprawa jest tak bulwersująca, że trzeba dokładnie sprawdzić, czy to był błąd, czy może zamierzone działanie - to komentarz Czesława Mroczka, byłego wiceministra obrony, odpowiedzialnego w rządzie PO-PSL za zakupy dla armii. Były wiceminister twierdzi, że z jednej strony, po zmianach w spółkach zbrojeniowych, mogło dojść do zatrudnienia na kierowniczych stanowiskach ludzi niekompetentnych. Z drugiej jednak, trzeba wyjaśnić, czy takie działania szefostwa Autosanu nie były celowe.

Czy to jest przejaw jakiegoś totalnego bałaganiarstwa, nieodpowiedzialności? Jest pytanie: skąd ci ludzie się tam znaleźli i czy to było w jakiejś mierze zamierzone postępowanie - zauważył Mroczek. Przypomniał też, że firma Autosan walczy o życie, więc niezrozumiałe jest odpuszczenie przez nią udziału w tym przetargu. 

Macierewicz kupił fabrykę autobusów, która nie potrafiła złożyć oferty w przetargu! Wojsko pojedzie niemieckimi autobusami. #PiSiewicze - tak nasze informacje skomentował Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej. Z kolei gen. Stanisław Koziej - były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego - stwierdził: Tak to jest, gdy firma nie musi się martwić o siebie, bo jest własnością MON, który i tak się nią zaopiekuje za pieniądze z budżetu wojska.

O ciągu dalszym tej sprawy piszemy tutaj>>>

(mn)