Po dziesięciu godzinach rozmów związków zawodowych protestujących celników z resortem finansów przerwano negocjacje do środy do godz. 10. Obie strony nie chciały mówić o dotychczasowym przebiegu rozmów.

Dla dobra rozmów powstrzymamy się od informowania o ich przebiegu. Chcielibyśmy, żeby ewentualne wypowiedzi nie wpłynęły w żaden sposób na przebieg środowych obrad -powiedział Jakub Lutyk rzecznik resortu finansów.

Całodzienne rozmowy były bardzo trudne. Związkowcy wciąż domagają się od szefa służby celnej Jacka Dominika pełnomocnictw i gwarancji od premiera. To, że może z nimi rozmawiać wcale nie oznacza, że może podejmować kluczowe decyzje i podpisać z nimi wiążące porozumienie. Celnikom nie spodobało się również, że rząd bez konsultacji społecznych przyjął projekt nowelizacji ustawy o służbie celnej.

Rządowe propozycje dla celników

Najważniejszym punktem projektu nowelizacji – jak wyjaśniał minister finansów Jacek Rostowski - jest uchylenie przepisu, który nakazuje obligatoryjne zwolnienie funkcjonariusza ze służby w sytuacji, kiedy toczy się przeciwko niemu postępowanie karne lub w przypadku jego tymczasowego aresztowania.

Jacek Rostowski zapewnił, że projekt nowelizacji zostanie wdrożony w życie jak najszybciej. Dodał również, że w niedługim czasie podpisze rozporządzenia dotyczące godzin nadliczbowych (tak by były one płatne) oraz te dotyczące awansu celników nie później, niż co 5 lat. Jednocześnie zaznaczył, że będą obiecane 500-złotowe podwyżki dla celników, ale dopiero po zakończeniu protestu.

Realizacja niektórych postulatów protestujących potrwa nawet kilka lat. Dopiero w 2011 roku celnicy będą traktowani, jak inne służby mundurowe. Projekt tej ustawy ma być gotowy do końca kwietnia, a rząd zajmie się nim w maju.

Celnicy strajkują, tracą transportowcy

Już szacuje się, że strajki celników będą kosztowały polską gospodarkę ponad 100 milionów euro. Duże firmy spedycyjne tygodniami będą nadrabiać stracone w kolejkach na granicach pieniądze. Jednak dla małych, rodzinnych interesów, takie opóźnienia mogą oznaczać nawet wyrok śmierci.

Każdy dzień postoju na granicy to są straty sięgające minimum 350 euro na jeden samochód. Nasze samochody stoją już tydzień. Za ten czas my płacimy podatki, opłaty za drogi, a klienci odwołują zaplanowane przewozy. Trudno ładować i wysyłać auta na granicę, jeśli i tak wiadomo, że auto będzie stało - przyznaje Stanisław Puszka z krakowskiej firmy transportowej.

Dwa miliony euro dziennie traci na strajku celników, a w konsekwencji przestoju fabryki, warszawskie FSO. Z Ukrainy nie docierają komponenty do produkcji, więc produkcja została wstrzymana. Jak powiedział dyrektor handlowy fabryki, Wojciech Krupnik na wysłanie czeka 1440 samochodów. Posłuchaj:

Rząd polski musi liczyć się też z lawiną pozwów o odszkodowanie ze strony naszych wschodnich sąsiadów: Ukrainy, Białorusi i Rosji.