Dopiero jutro w szkole podstawowej w Szczodrem na Dolnym Śląsku pojawi się psycholog. Opieką będą objęci wszyscy uczniowie, a także rodzice dzieci i pozostali nauczyciele – mówi w rozmowie z reporterem RMF FM dyrektorka placówki Agnieszka Cichorek. To w tej szkole nagranie z ukrytego w plecaku dyktafonu ujawniło skandaliczne zachowanie jednej z nauczycielek. Kobieta zastraszała dzieci i zaklejała im usta taśmą. Była nauczycielem kontraktowym, w zawodzie od sześciu lat. Jak mówi dyrektorka szkoły, do tej pory poskarżono się na nią tylko jeden raz. "Sytuacja została wyjaśniona" - dodaje.

Agnieszka Cichorek, dyrektor szkoły podstawowej imienia Polskiej Niezapominajki w Szczodrem zapowiedziała, że dzieci zostaną otoczone pomocą ze strony psychologa.

Po spotkaniu z rodzicami ustaliłam, że dzieci będą mieć pomoc psychologa, nie tylko od jutra poczynając w formie doraźnej, ale stałą pomoc psychologa. W związku z tym, co się wczoraj działo w mediach, tą pomocą będą otoczone także inne dzieci, rodzice, a także nauczyciele. Inni nauczyciele są zszokowani tym, co się działo obok - wyjaśnia.

Cichorek twierdzi, że na nauczycielkę z sześcioletnim stażem poskarżono się do tej pory tylko raz. Było to w październiku zeszłego roku. Skargę złożyła matka uczennicy, którą kobieta zamknęła w klasie.

Ta sytuacja została wyjaśniona z rodzicem, nauczycielem. To był jedyny sygnał. Po tej interwencji nie było żadnej innej skargi - podkreśla dyrektorka szkoły. Jak dodaje, nauczycielka została wówczas upomniana. Tym razem została zawieszona. Dalsze konsekwencje wyciągnięte zostaną po zakończeniu kontroli dolnośląskiego kuratorium.

Zastrzeżeń do pracy szkoły nie mają nadzorujące ją władze gminy Długołęka. Sprawę wyjaśniają prokuratura i kuratorium. Wizytatorzy pojawili się w poniedziałek w szkole po zawiadomieniu złożonym przez matkę jednego z uczniów.

"Zalepiam buzię na cały dzień"

Na nagraniu, do którego dotarł nasz reporter Bartłomiej Paulus, słychać, jak nauczycielka mówi do dzieci: Jeśli ktoś się odezwie niepytany, zalepiam buzię na cały dzień. Po chwili kobieta pyta dzieci, jakie słowo zaczyna się na literkę "I". W pewnym momencie podnosi głos i krzyczy: Moja ciocia?! Proszę bardzo, zalepiam buzię. Zobaczymy, jak długo wytrzymasz. W tle słychać odgłos rwanej taśmy klejącej i słowa: Kara to kara. Zamykaj buzię. Porządek musi być! Ktoś jeszcze chce się jeszcze odezwać?!

"Taśmy jest jeszcze całkiem sporo"

Następnie nauczycielka - jak gdyby nigdy nic - kontynuuje lekcję. Po upływie 46 sekund wywołuje kolejne dziecko do zaklejenia ust. I znowu słychać odgłos rwanej taśmy klejącej. Padają słowa: Mam dużo taśmy. Bez obaw. Może się zlituję i wam na śniadanie odlepię. Taśmy jest jeszcze całkiem sporo.

Dlaczego dziewczynka na obrazku nie jest pokolorowana? - pyta dzieci nauczycielka. Gdy dzieci próbują coś powiedzieć, nauczycielka krzyczy: Nie każę się odzywać! Przestać stukać! W pewnym momencie mówi: Na czas śniadania zdejmuję wam taśmy. Mam nadzieję, że nie będziecie już gadali w czasie, kiedy nie można gadać, czyli podczas śniadania. Bo niestety będę musiała zalepić wam buzie jeszcze raz - zapowiada. 

W innym fragmencie nagrania słychać, jak nauczycielka mówi: Irytujecie mnie, gówniarze, smarkate, z kipą pod nosem. Siusiumajtki! Po chwili, już zupełnie innym tonem, podśpiewując na głos, kobieta opowiada dzieciom o koncercie, na który wybiera się do klubu. Chce, żeby dzieci odgadły, o koncert jakiej piosenkarki chodzi.

"Mój syn budził się o trzeciej w nocy z płaczem"

Mama Franka, która wsadziła do plecaka syna dyktafon, mówiła nam jeszcze wczoraj, że największy żal ma do dyrektor szkoły. Ona jest od tego, żeby chronić dzieci, chronić te maluszki. A ona nie wiedziała o sytuacji w swojej placówce - podkreślała w rozmowie z naszym reporterem. Matka 6-latka ukryła w plecaku syna dyktafon, bo jak twierdziła, "syn codziennie budził się o trzeciej lub czwartej w nocy z płaczem i błaganiem, żeby nie szedł do szkoły". Postanowiłam działać - opowiadała.

Najbardziej zszokowała mnie jej zmiana emocji. Z sekundy na sekundę. Raz sprawdza obecność, a za chwilę się na nich drze i zakleja im taśmą usta, a dzieci idealnie się do tego dostosowywały. Czyli jak to długo musiało trwać, że ona te dzieci już tak wyszkoliła, że jeśli pani podniesie odpowiednio wysoko ton, ma być idealna cisza i leci taśma. To na pewno nie był jednorazowy wybryk. Jestem tego pewna w 100 proc. Dzieci zaczynają się przed nami dopiero otwierać. Dzieci nie widziały w tym nic złego. Jak ja pytam Franka, to on mówi: a skąd ja mogłem wiedzieć, że ktoś mi uwierzy - opowiadała matka 6-latka. 

Kuratorzy wyjaśniają sprawę

Wizytatorzy kuratorium, który w poniedziałek zjawili się w szkole, skupiają się przede wszystkim na tym, czy do sytuacji, którą nagrał ukryty w plecaku jednego z uczniów dyktafon, dochodziło częściej. Jeżeli tak było, kuratorium będzie wyjaśniać, jak w szkole wygląda nadzór dyrekcji nad pracą nauczycieli.

(j.)