Policjanci z Komendy Stołecznej Policji zatrzymali w Milanówku Jana S. podejrzanego m.in. o podżeganie do zabójstwa kilku osób, w tym ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry - dowiedziała się nieoficjalnie PAP w źródłach zbliżonych do sprawy. Według informacji RMF FM, Jan S. miał także grozić policjantom z wydziału narkotykowego.

Jan S. - wynika z informacji uzyskanych przez PAP - został zatrzymany w związku z dwiema sprawami dotyczącymi: sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób oraz podżegania do zabójstwa; za Janem S. wystawione były dwa listy gończe, wdano też dwa Europejskie Nakazy Aresztowania (ENA) i czerwoną notę Interpolu

Jak nieoficjalnie dowiedział się dziennikarz RMF FM Paweł Balinowski, Jan S. groził także kilku policjantom z wydziału narkotykowego.

Ze względu na dobro prowadzonego postępowania Komenda Stołeczna Policji nie będzie w tej chwili udzielać dodatkowych informacji w tej sprawie - mówi w rozmowie z RMF FM Mariusz Mrozek z KSP.

W końcu maja ubiegłego roku dziennik "Rzeczpospolita" podał, że 28-letni handlarz dopalaczami Jan S. zlecił zabójstwo ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, ponieważ uznał go za zagrożenie dla swoich nielegalnych interesów. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi dolnośląski wydział Prokuratury Krajowej.

Minister Ziobro mówił w czerwcu 2019 roku że jest też drugie śledztwo dotyczące Jana S. i "jego działalności w biznesie dopalaczowym".

Ziobro: To świadczy o tym, że państwo działa

Determinacja handlarza dopalaczami, który zlecił zabicie stawiającego mu zarzuty prokuratora i mnie, świadczy o tym, że państwo działa, a wprowadzone z mojej inicjatywy przepisy uderzające w handel "białą śmiercią" są skuteczne. Moim obowiązkiem jako prokuratora generalnego jest troska o sprawiedliwość, ale także o ludzi, którzy stoją po jej stronie. Dlatego będę bezwzględnie reagował na wszelkie działania wymierzone w moich współpracowników, prokuratorów i wszystkich przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, którzy ofiarnie i z zaangażowaniem walczą z przestępcami - zapewnił Zbigniew Ziobro.

Minister pogratulował też prokuratorom i policjantom, którzy doprowadzili do zatrzymania Jana S. i rozbicia kierowanej przez niego prawie 100-osobowej grupy handlującej m.in. dopalaczami.

Ziobro podkreślił przy tym, że prokuratura będzie zabiegać przed sądem, aby zatrzymanych spotkała jak najsurowsza kara. Zasłużyli na bezwzględne potraktowanie, mając - jak wynika z ustaleń śledztwa - na sumieniu nastolatków, którzy zmarli po zażyciu dopalaczy - dodał.

Sprawa wyszła na jaw przypadkiem

Według informacji "Rzeczpospolitej" sprawa zlecenia zabójstwa Ziobry wyszła na jaw przypadkiem - po tym, jak stołeczna policja w czerwcu 2018 roku rozbiła zorganizowaną grupę przestępczą handlującą dopalaczami, w której działał Jan S. Przechwycono wtedy ok. 120 kg różnych substancji i narkotyków, ujęto kilku handlarzy.

Jan S. uniknął wpadki - bo prawdopodobnie już wtedy przebywał w Holandii, gdzie chciał rozkręcić fabrykę dopalaczy. Jednak wkrótce wpadł jego współpracownik - "chemik" grupy (ze względów bezpieczeństwa gazeta nie ujawnia jego inicjałów) i zaczął sypać. Zeznał, że za zabicie ministra sprawiedliwości Jan S. zaoferował mu 100 tys. zł. Najpierw miał dostać zadatek, później resztę sumy - czytamy.

Ten sk...n podpisał nową ustawę. Zepsuł mi interes - miał stwierdzić S. pod adresem Ziobry, gdy "chemik" przesłał mu wywiad ministra z października 2018 roku zapowiadający, że "handlarze dopalaczami nie są bezkarni, także ci działający w internecie". Ziobro mówił w nim też o zaostrzeniu prawa i traktowaniu handlarzy dopalaczami tak jak sprzedających narkotyki.

Według "chemika" wywiad rozsierdził Jana S., wkrótce po nim zlecił mu zabójstwo Ziobry. S. uznał, że pozbycie się ministra rozwiąże jego problemy i pozwoli mu dalej działać.