"Zlecona przeze mnie kontrola wykazała nieprawidłowości w zakresie realizacji czynności konwojowych" - poinformowała Renata Niziołek, dyrektor generalna Służby Więziennej. Zapowiedziała także wyciągnięcie konsekwencji służbowych. To ciąg dalszy sprawy doprowadzenia w kajdankach matki na pogrzeb dziecka.

Chodzi o matkę czteromiesięcznego Oskara, który zmarł w połowie maja, kilka dni po tym, jak trafił do pieczy zastępczej. Kobieta została wcześniej doprowadzona do zakładu karnego, a na pogrzeb dziecka dostała przepustkę.

Jak podała w komunikacie Służba Więzienna, w związku z wątpliwościami dotyczącymi prewencyjnego użycia środków przymusu bezpośredniego wobec osadzonej Magdaleny W. podczas uroczystości pogrzebowej, Dyrektor Generalna SW zleciła kontrolę wewnętrzną. 

"Środki (...) nieproporcjonalne do rzeczywistego stopnia zagrożenia"

Teraz Renata Niziołek poinformowała o wynikach kontroli. W specjalnym oświadczeniu podkreśliła, że wykazała ona nieprawidłowości w zakresie realizacji czynności konwojowych.

"Zespół kontrolny ustalił, że zastosowane prewencyjnie przez funkcjonariuszy środki przymusu bezpośredniego, w postaci kajdanek zespolonych, a także decyzja o zobowiązaniu osadzonej do korzystania z odzieży skarbowej, były nieproporcjonalne do rzeczywistego stopnia zagrożenia. Powyższego wniosku nie zmienia fakt, że funkcjonariusze otrzymali informacje o spodziewanym udziale w uroczystości poszukiwanego konkubenta osadzonej i możliwości jego zatrzymania przez funkcjonariuszy policji" - podkreśliła dyrektor w oświadczeniu.

Jak zaznaczyła, w Służbie Więziennej istnieją stosowne procedury, między innymi wypracowane we współpracy z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, które określają obowiązek szczegółowego informowania osadzonego o sposobie realizacji zezwolenia na opuszczenie jednostki penitencjarnej. Funkcjonariusze mają prawo do prewencyjnego użycia środków przymusu bezpośredniego.

"W każdym jednak przypadku powinny one być adekwatne do sytuacji i poprzedzone zindywidualizowaną oceną w tym zakresie" - zauważyła.

Będą konsekwencje służbowe

Jak poinformowała Renata Niziołek, wobec osób odpowiedzialnych za nieprawidłowości zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe. "Wnioski z przeprowadzonej kontroli zostaną wykorzystane w procesie szkoleniowym, a sposób realizacji zezwoleń na udział w ceremoniach pogrzebowych zostanie objęty szczególnym nadzorem Centralnego Zarządu Służby Więziennej" - przekazała.

"Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że każdy człowiek, niezależnie od sytuacji prawnej, zawsze zasługuje na empatię, a szczególnie w tak dramatycznym momencie, jakim jest utrata dziecka" - podkreśliła dyrektor generalna Służby Więziennej w oświadczeniu.

Zatrzymanie matki chłopca. Komunikat prokuratury

Wcześniej śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci czteromiesięcznego chłopca wszczęła Prokuratura Rejonowa Warszawa-Praga Południe. Sprawę podejmie też sejmowa komisja ds. dzieci i młodzieży.

Prokuratura podkreśliła, że dotychczasowe ustalenia wskazują, że policja przeprowadziła zatrzymanie matki chłopca, aby doprowadzić ją do zakładu karnego zgodnie z decyzją sądu.

Wobec zatrzymania kobiety konieczne było - jak podała prokuratura - zapewnienie opieki dwójce jej dzieci: trzyletniej dziewczynce i czteromiesięcznemu chłopcu. Sytuacja w ich miejscu zamieszkania nie pozwalała na pozostawienie ich pod opieką osób tam przebywających - informowała w sobotę prokurator Karolina Staros, rzeczniczka Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga Południe.

Według rzeczniczki dziećmi nie mogła zająć się ich prababcia, ponieważ opiekowała się jednocześnie dwojgiem innych dorosłych osób. Z kolei - jak podano w komunikacie - "ojciec dzieci - poszukiwany przez Policję - odmówił przyjazdu do domu".

"Ta sytuacja, jak również zachowanie dziewczynki w trakcie interwencji, dały podstawy policjantom do decyzji o poinformowaniu Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie o konieczności zapewnienia dzieciom opieki. Dzieci zostały umieszczone w doświadczonej rodzinie zastępczej, gdzie otrzymały prawidłową opiekę" - głosi komunikat prokuratury.

Wyniki sekcji zwłok

19 maja czteromiesięczny chłopiec zmarł. "Mężczyzna opiekujący się chłopcem w rodzinie zastępczej był przeszkolony w zakresie ratownictwa medycznego. Kiedy zauważył, że dziecko nie daje oznak życia, podjął reanimację. Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe, jednak nie udało się uratować chłopca" - podała prokuratura.

Wskazała, że przeprowadzono sekcję zwłok dziecka. "Stwierdzono cechy niewydolności krążeniowo-oddechowej. Na ciele dziecka nie ujawniono żadnych śladów obrażeń wskazujących, że do śmierci dziecka doszło w wyniku urazu. Nie ujawniono również treści pokarmowej w drogach oddechowych dziecka, co mogłoby wskazywać na zachłyśnięcie się. Aby móc pełniej wypowiedzieć się co do przyczyny zgonu, biegli przeprowadzają dalsze badania" - podała prokuratura.

KSP: Zatrzymanie było konieczne

Z kolei Komenda Stołeczna Policji (KSP) oświadczyła, że zatrzymanie matki dzieci było konieczne, prawnie uzasadnione i zrealizowane zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami.

KSP zaprzeczyła też doniesieniom, że przyczyną odbywania kary pozbawienia wolności przez matkę chłopca są "niezapłacone mandaty".

"Orzeczona przez sąd kara dotyczyła popełnienia przestępstwa z art. 286 kodeksu karnego, penalizującego przestępstwo oszustwa" - oświadczyła policja.