"Tu zostawili po sobie więcej, niż mieli" - głosi napis na tablicy upamiętniającej wydarzenia Marca ‘68 roku. Na Dworcu Gdańskim w Warszawie, jak co roku, spotkali się marcowi emigranci. Ten dworzec to symbol, bo takich miejsc w Polsce było wiele. Pociągami opuściło Polskę 15 tysięcy osób żydowskiego pochodzenia. Uroczystości upamiętniające wydarzenia marcowe obchodzono też m.in. na Uniwersytecie Warszawskim.

Na Dworcu Gdańskim wszyscy mówili o wielkim bólu, rozgoryczeniu i żalu, że 40 lat temu musieli opuścić swój kraj i swoją ojczyznę. Doskonale pamiętają ten dzień, gdy musieli wsiąść do pociągu z biletem w jedną stronę:

Dla wielu z tych osób emocje są tak duże, że nie chcieli wejść na peron, z którego musieli odjechać: Ja się boję wejść na tamten peron. Nie wiem, jak bym się poczuł. Moje serce może tego nie wytrzymać - mówił jeden ze świadków marcowych wydarzeń. Wszyscy zgodnie podkreślali, że Dworzec Gdański to tylko symbol. Że taki dworzec, skąd musieli wyruszyć w świat jest w każdym niemal mieście. Jerzy Wołyński, który musiał opuścić Polskę, pokazał reporterowi RMF FM Mariuszowi Piekarskiemu tak zwany dokument podróży:

Bolesne wspomnienia środowisk żydowskich

Dworzec Gdański w Warszawie jest symbolem wszystkich dworców, z których po Marcu'68 Żydzi wyruszyli z dokumentem podróży w jedną stronę - mówiła aktorka żydowskiego pochodzenia, szefowa Fundacji Shalom Gołda Tencer.

Wyjeżdżaliśmy stąd dlatego, że nie mogliśmy być tu Polakami i dlatego, że nie mogliśmy tu żyć jak Żydzi. (...) Ówczesna Polska nas tutaj nie chciała - mówił zaś Michał Sobelman, który z Polski wyjechał w 1969 roku. Dodał, że jest wdzięczny za szlachetny i piękny gest zwracania obywatelstwa obywatelom żydowskim przez prezydenta. Pamiętamy tych, którzy tej chwili nie doczekali - szczególnie naszych rodziców, którzy zmarli w poczucie zgorzknienia i tęsknoty za krajem, którego nie mogli więcej zobaczyć - podkreślił.

Prezydent przywróci obywatelstwo

Według prezydenta Kaczyńskiego, który wziął udział w uroczystościach na Dworcu Gdańskim, to był czas zły, haniebny, który bardzo Polsce zaszkodził. Lech Kaczyński zadeklarował, że jest gotów bez żadnych formalności nadać polskie obywatelstwo tym, którzy zostali zmuszeni do emigracji. Pomoc emigrantom zadeklarował też kilka dni temu szef MSWiA Grzegorz Schetyna.

Lech Kaczyński podkreślił, że kampania antysemicka rozpętana w marcu 1968 r. była na skalę nie do wyobrażenia. W wyniku tej kampanii tysiące ludzie żydowskiego pochodzenia lub żydowskiej narodowości (..) opuściło nasz kraj w warunkach może nie tyle pełnego przymusu, ale bardzo silnego nacisku, szczególnie w niektórych ośrodkach poza Warszawą - powiedział prezydent.

Mówiąc o Dworcu Gdańskim, skąd odjeżdżały pociągami osoby zmuszone do emigracji, prezydent powiedział, że miejsce to powinno być pamiętane właśnie dlatego, aby takich miejsc w historii Polski już nigdy nie było.

O Michniku na Uniwersytecie Warszawskim

Prezydent pamięta o Adamie Michniku. Choć w czwartek Lech Kaczyński nie zaprosił go do Pałacu Prezydenckiego i nie odznaczył orderem, to na Uniwersytecie Warszawskim - gdzie składał kwiaty przed tablicą upamiętniającą wiec studencki sprzed 40 lat - wspomniał o jednym z głównych uczestników Marca ’68:

8 marca 1968 r. na dziedzińcu UW odbył się wiec protestacyjny w związku ze zdjęciem przez władze komunistyczne wystawianych w Teatrze Narodowym "Dziadów" oraz relegowaniem z uczelni Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Studenci zostali brutalnie zaatakowani przez oddziały milicji oraz "aktyw robotniczy".