Politycy, dziennikarze i przedstawiciele instytucji związanych z upamiętnianiem tragicznej historii z okresu II wojny światowej żegnają i wspominają Mariana Turskiego. Były więzień łódzkiego getta i obozu Auschwitz zmarł we wtorek w wieku 98 lat. Był członkiem Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, historykiem i dziennikarzem. W 2020 r., w czasie obchodów 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz wygłosił słynne przemówienie, w którym ostrzegał, że "Auschwitz nie spadło z nieba". "Jedenaste przykazanie: nie bądź obojętny, bo jeżeli nie, to się nawet nie obejrzycie jak na was, jak na waszych potomków, 'jakieś Auschwitz' nagle spadnie z nieba" - mówił.

"Czuł, że musi być głosem wymordowanego pokolenia"

Marian był absolutnym fenomenem, takim i fizycznym, i psychicznym, i emocjonalnym. Aż wydawało się, że ma jakąś specjalną umowę ze śmiercią, że go będzie omijać, że Marian sam zdecyduje, kiedy zechce już po tym życiu odpocząć - tak Mariana Turskiego wspominał w rozmowie z Polską Agencją Prasową Jerzy Baczyński - redaktor naczelny "Polityki", w której dziennikarz pracował do końca swojego życia.

Baczyński opowiedział o tym, jak ważne dla Mariana Turskiego było pojawienie się na obchodach 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz-Birkenau. Myśmy wiedzieli, że to kosztuje ogromnie dużo. To był wielki wysiłek. On praktycznie ze szpitala, w którym był tak z przerwami od początku roku, pojechał do Auschwitz, zabrał głos. To było kolejne ważne przemówienie - relacjonował naczelny "Polityki".

Baczyński stwierdził, że misją Turskiego było "nie tylko dawać świadectwo i przypominać o tym narodzie, który został zamordowany, ale też przypominać Polakom o historii. Ponieważ młode pokolenia już nie wiedzą, nie mają tej pamięci, nie zetknęły się z polskimi Żydami, Marian czuł, że musi być głosem tego wymordowanego pokolenia - zauważył.

"Jedna z osób, o których myślało się, że zawsze będzie"

Swoim wspomnieniem Mariana Turskiego podzieliła się w mediach społecznościowych Marta Mazuś - reporterka związana z "Polityką".

"To była jedna z takich osób, o których myślało się, że zawsze będzie. Że już zawsze będzie sunął przez redakcyjne korytarze ze swoim wózkiem załadowanym książkami. Że już zawsze będzie się uśmiechał i delikatnie skłaniał głową na powitanie, jakby się witał z najlepszym przyjacielem, nawet jeżeli kogoś nie znał zbyt dobrze. Że już zawsze na redakcyjnych zebraniach będzie z kulturą i taktem komentował coś, czego nikt inny nie zauważył. Że już zawsze będzie umiał ująć w słowa to, co wielu myśli, ale nie umie powiedzieć tak, żeby pobudzić do myślenia" - napisała. Krótką notkę podsumowała słowami: "To był zaszczyt Pana znać, Panie Marianie".

"Mówił o potrzebie kształtowania wrażliwości na zło"

Śmierć Mariana Turskiego komentują również politycy z różnych ugrupowań. 

"Odszedł Marian Turski - ocalały z Auschwitz, świadek Holokaustu i strażnik pamięci, który dawał osobiste świadectwo młodym pokoleniom, aby nigdy więcej nie powtórzyła się tragedia Zagłady. Konsekwentnie mówił o potrzebie kształtowania wrażliwości na zło. Cześć Jego pamięci!" - napisał prezydent Andrzej Duda. 

"Nie bądź obojętny. Te słowa Mariana Turskiego stały się dla nas mottem. XI Przykazaniem na te trudne czasy. Cześć Jego pamięci" - napisał na portalu X premier Donald Tusk. 

"Marian Turski przeżył piekło obozu koncentracyjnego. A przez całe późniejsze życie zrobił wiele, żeby podobne piekło nigdy więcej się już nikomu nie przydarzyło. Przypominał, żeby nie być obojętnym. Nie będziemy. Obiecuję to Panu" - stwierdził Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy. 

"Pozostają jego wskazówki i mądrość"

Wraz z Marianem Turskim odchodzi wiek XX, ale pozostają jego wskazówki i mądrość na wiek XXI, który na naszych oczach niepokojąco zaczyna przypominać początek poprzedniego stulecia. On to widział; on to wiedział - podkreślił w rozmowie z PAP Marek Zając, sekretarz Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej.

Podczas swojego wielkiego przemówienia pięć lat temu, w miejscu nieprzypadkowym, bo przed bramą śmierci w Birkenau, ostrzegał, że Auschwitz nie spadło z nieba. Mówił, żebyśmy reagowali na każdy przejaw nietolerancji, przemocy, nienawiści, bo zanim się obejrzymy, nastąpi katastrofa - wspominał.

Zdaniem Zająca słowa Turskiego są "drogowskazem dla nas na XXI wiek, który budzi tyle naszych obaw". On nas z tym zostawił. (...) Zrobił to świadomie, konsekwentnie. Teraz wszystko w naszych rękach, bo on swojego życia nie zmarnował - podsumował.

"Mówił, że zło zaczyna się od małych rzeczy"

Pisarka i reportażystka Anna Bikont oceniła w rozmowie z PAP, że Marian Turski był "chodzącą pamięcią świata, który uległ zagładzie".

Każda osoba, którą spotykał, opowiadała mu swoje przeżycia. Był fantastycznym słuchaczem, a do tego miał niezwykłą zdolność zapamiętywania. Słuchał, pamiętał i zbierał opowieści. Był wyczulony na szczegół. Wiele rzeczy, jak chociażby sposoby bojkotu pracy przymusowej, którą musieli w getcie wykonywać Żydzi, pamiętał w najdrobniejszych szczegółach. Równocześnie nie zatrzymywał się na detalach, lecz potrafił uogólniać jednostkowe doświadczenia - wspominała.

Zostanie z nami jego przesłanie: nie bądź obojętny - oceniła Bikont. Mówił, że zło zaczyna się od małych rzeczy, by w końcu doprowadzić do wielkiej porażki ludzkości. To przesłanie dzisiaj, w czasach Donalda Trumpa i Władimira Putina, jest bardzo aktualne - podkreśliła. 

"Człowiek drobny i delikatny został międzynarodowym autorytetem"

"Znałem Go osobiście od 5 dekad. Nie zawsze staliśmy po jednej stronie politycznej barykady. Ale Marian należał do grona tych, o których po latach można mówić za Bartoszewskim (przyjaźnili się, oczywiście) - "zachowywał się przyzwoicie". Sam żałował niektórych swoich wyborów, najbardziej pewnie młodzieńczej ślepej wiary w komunizm, lewicowcem pozostał jednak do końca swoich dni" - napisał na stronie Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN jego dyrektor Zygmunt Stępiński.

Jego życie - od wczesnego dzieciństwa przez cudem przetrwaną Zagładę, zaangażowanie w komunizm i nim rozczarowanie, wreszcie pracę dla i na rzecz społeczności żydowskiej w Polsce, budowanie porozumienia z Polakami i dążenie do pojednania z Niemcami - to wszystko był pewien proces, w którym każdy etap był po coś" - podkreślił.

"Marian, człowiek drobny i delikatny (jakże by się na te słowa oburzył!) został międzynarodowym autorytetem dla prezydentów, koronowanych głów i najwybitniejszych intelektualistów naszych czasów (z którymi utrzymywał kontakt i zupełnie pozaprotokolarne relacje) nie przez przypadek. Marian WIEDZIAŁ, ponieważ tyle i w taki właśnie sposób przeżył. Cechowała Go mądrość uczestnika, nie komentatora, choć potrafił też myśleć szeroko, bez narzucania własnej perspektywy. Umiał nie tylko wspaniale mówić, ale naprawdę z uwagą słuchał" - zauważył dyrektor POLIN.

"Ostatni świadkowie Zagłady odchodzą"

To naprawdę wielka strata. Był tak wielowymiarową postacią, że trudno użyć tu jakiejkolwiek gradacji. To z jednej strony bardzo ważny świadek historii, jeden z ostatnich, wziął jeszcze teraz udział w ostatnich uroczystościach rocznicowych w Auschwitz - tak o Marianie Turskim mówił kierownik Działu Naukowego Żydowskiego Instytutu Historycznego - prof. Andrzej Żbikowski.

Jak podkreślił, Turski stawiał nas przed fundamentalnymi kwestiami. Przede wszystkim, by nie być obojętnym, bo ciągle grożą nam te ludzkie złe instynkty, które się kumulują, w populizmie, faszyzmie, nacjonalizmie, a Marian był tego wielkim przeciwnikiem - zaakcentował.

Swoim życiem zaświadczał, że można robić, mimo zmieniających się ustrojów, bardzo dobre rzeczy, przypominać mnóstwo ważnych wydarzeń, świadczyć, mimo że czasy się zmieniały - analizował historyk.

Był człowiekiem skałą, fundamentem, na którym sporo rzeczy powstało, także instytucji upamiętniających. To jego dziedzictwo pozostanie z nami, choć teraz czeka nas na pewno czas zadumy, że ci ostatni świadkowie wojny, Zagłady, Holokaustu odchodzą - dodał prof. Żbikowski.