„Też mamy prawo do godnego życia” - mówili protestujący przed kancelarią premiera rodzice niepełnosprawnych dzieci. Chcą, by czas, który poświęcają na opiekowanie się chorymi dziećmi został im zaliczony na poczet przyszłej emerytury.

Uczestnicy pikiety żądali uznania opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem za pracę zawodową, realnego wzrostu wysokości otrzymywanych świadczeń tak, by pozwalały zaspokoić potrzeby rodziny i osoby niepełnosprawnej; podwyższenia kwoty renty socjalnej i zasiłku pielęgnacyjnego.  

Protestujący trzymali transparenty z hasłami: "Jestem niepełnosprawny, jestem głodny". Wznosili okrzyki: "Raz, dwa, trzy, cztery - precz z tym rządem do cholery".
 
Jedna z protestujących matek, opiekująca się cierpiącym na porażenie opon mózgowych dzieckiem podkreślała, że wymaga ono całodobowej, specjalistycznej opieki. Nie mam ani chwili wytchnienia, nie mogę być chora. 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego to nie są pieniądze - powiedziała.
 
Jak mówili uczestnicy pikiety, średni koszt utrzymania niepełnosprawnego dziecka w domu pomocy społecznej to ok. 4 tys. zł miesięcznie. Tymczasem rodzic, który sam opiekuje się niepełnosprawnym dzieckiem w domu otrzymuje jedynie 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego na dziecko i 820 zł zasiłku pielęgnacyjnego dla rodzica z tytułu całkowitej rezygnacji z pracy. Renta socjalna dla dorosłej osoby niepełnosprawnej wynosi 611 zł.

Od 2014 r. świadczenie dla rodzica ma się zwiększać tak, aby w ciągu pięciu lat osiągnąć pułap płacy minimalnej.

(mpw)