Lekarze przeprowadzili sekcję zwłok 43-letniej kobiety i jej 12-letniego syna, których powieszone ciała znaleziono w poniedziałek w Łomży. Badania nie wykazały, by w zdarzeniu uczestniczyły osoby trzecie. Prokuratura nie chce jednak oficjalnie potwierdzić wersji mówiącej o samobójstwie.

Informację o makabrycznym odkryciu policjanci dostali od kobiety, która była koleżanką zmarłej 43-latki. Zawiadomiła nas, że w mieszkaniu w jednym z łomżyńskich bloków są dwa ciała - relacjonuje Ewelina Szlesińska, oficer prasowy komendy policji w Łomży. Gdy policjanci pojechali na miejsce, znaleźli wiszące zwłoki matki i syna.

Sekcja zwłok nie wskazała na to, by w zdarzeniu uczestniczyły osoby trzecie. Mimo to prokuratura nie chce jednoznacznie stwierdzić, że doszło do samobójstwa. Na razie wiemy, że przyczyną śmierci było powieszenie, biegły podczas sekcji wykazał też, że nie ma śladów wskazujących, by kobieta i jej syn padli ofiarami przemocy ze strony innych osób - mówi Maria Kudyba z łomżyńskiej Prokuratury Okręgowej. Ale sprawa się toczy, nie stwierdzimy dziś jednoznacznie, że było to samobójstwo - dodaje.

Prokuratorzy i policjanci wciąż przesłuchują osoby znające kobietę i jej syna. Śledczy ujawnili, że 12-letni chłopak był niepełnosprawny. Prokuratura podaje także, że wśród materiałów zabezpieczonych na miejscu zdarzenia były urzędowe pisma i dokumenty. Ale na razie nie podajemy, czego dokładnie dotyczą, najpierw musimy je przeanalizować, bo być może ma to jakiś związek ze zdarzeniem - zaznacza Maria Kudyba.

Podczas sekcji zwłok pobrano także próbki tkanek do badań na obecność środków odurzających.

Dramat w Jastrzębiu. Policjant zabił żonę i córkę, a później odebrał sobie życie

O innej rodzinnej tragedii w Jastrzębiu-Zdroju na Śląsku informowaliśmy wczoraj. W jednym z mieszkań znaleziono ciało policjanta, jego żony i ich 14-letniej córki. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna najpierw zabił swoją żonę i córkę, a potem odebrał sobie życie. Nie znaleźliśmy wstępnie żadnych śladów, które mogłyby sugerować, że mogą być w to zamieszane inne osoby - mówił nam Andrzej Gąska, rzecznik śląskiej policji. Na razie nie wiadomo, kiedy doszło do tragedii. Policja ustaliła, że w poniedziałek rano z żoną policjanta bezskutecznie próbowała skontaktować się jej koleżanka z pracy. Telefonów nie odbierał też mężczyzna.