Po raz drugi Antoni Macierewicz nie stawił się na procesie, który wytoczył mu były szef WSI generał Marek Dukaczewski. Macierewicz nie wysłał do sądu nawet adwokata.

Likwidator Wojskowych Służb Informacyjnych wysłał znajomego, który dostarczył sądowi zwolnienie lekarskie, poświadczające jego nagłe zachorowanie. Proces został odroczony do maja.

Z takim działaniem nie spotkała się mecenas Joanna Sochacka, reprezentująca w sądzie gen. Dukaczewskiego. Adwokat twierdzi, że to gra na przedłużanie procesu, ponieważ gdyby zamiast znajomego Macierewicza, do sądu przyszedł jego adwokat, rozprawa mogłaby się toczyć.

W tym procesie 400-stronicowy raport Macierewicza może zostać zbadany przez sąd. Chce tego szef komosji weryfikacyjnej WSI, ale przeciwko jest generał Dukaczewski. Proces nie dotyczy umieszczenia nazwiska generała Dukaczewskiego w raporcie o likwidacji WSI, ale dotyczy naruszenia jego dóbr osobistych, które miało miejsce znacznie wcześniej - tłumaczy mecenas.

Jeżeli sąd uzna raport za dowód, będzie to pierwsza weryfikacja raportu po weryfikacji WSI. Jeśli Macierewicz nie przekona sądu, będzie musiał zamieścić w prasie przeprosiny i przekazać 10 tys. zł dla domu dziecka. Generał Marek Dukaczewski został wymieniony w raporcie jako jedna z osób, które ponoszą "szczególną odpowiedzialność" za nieprawidłowości i zaniechania w WSI.