W Polsce urzędnicy państwowi oraz ich rodziny korzystają z wielu przywilejów w leczeniu; rocznie kosztuje to podatników ponad 4 mln złotych. Dziś w Faktach sprawdzamy, jak wygląda leczenie VIP-ów w innych krajach.

Sprawę uprzywilejowanego leczenia osób na kierowniczych stanowiskach w państwie nagłośniły ostatnio media. Rząd zapowiedział nawet wycofanie tych ułatwień. Ale czy te obietnice zostaną spełnione, pokaże przyszłość.

Na razie więc z przywilejów korzystają nie tylko VIP-y, ale także członkowie ich rodzin. Problem w tym, że w ustawie nie wymieniono, o kogo z tej rodziny dokładnie chodzi. I dlatego taki zapis – jak mówi mec. Jacek Kondracki – daje bardzo szerokie pole do popisu. VIP może wskazać najdalszą wodę po kisielu swojej żony i powiedzieć, że to jest rodzina.

Ale na tym nie koniec. Wprawdzie w ustawie zaznaczone jest, że członek rodziny musi być na utrzymaniu VIP-a, ale nie ma już dookreślenia, czy chodzi o utrzymanie częściowe czy całkowite.

Leczyć się w Polsce jako VIP nie jest trudno, więc nic dziwnego, że z prawie 4 tys. osób, mających prawo do nadzwyczajnej opieki medycznej, aż 60 proc. to ci tzw. członkowie rodziny.

A jak leczenie Bardzo Ważnych Osób wygląda w innych krajach?

Włochy

We Włoszech politycy nie mają żadnych rządowych klinik czy przychodni. Bogaci leczą się tam, gdzie chcą. I tak np. wieloletni prezes Fiata leczył się w Ameryce, a premier Berlusconi korzysta ze szwajcarskiej służby zdrowia.

Włoscy parlamentarzyści dysponują jednak specjalnym ubezpieczeniem zdrowotnym dla siebie i swoich rodzin. Składka miesięczna to 540 euro, czyli 2,5 tys. złotych – co stanowi 4,5 proc. ich parlamentarnej pensji. To ubezpieczenie refunduje im pokaźną część opłaty w prywatnej klinice. Ale parlamentarzyści i tak korzystają ze swej władzy, aby po znajomości leczyć siebie i krewnych w państwowych szpitalach.

Włoskie media pokazały ostatnio, jak jeden telefon z sekretariatu fikcyjnego deputowanego wystarczy, aby renomowana placówka wykonała żonie polityka skomplikowane badania – bezpłatnie i bez kolejki.

Stany Zjednoczone

Opieka zdrowotna to spawa od dawna budząca kontrowersje w Stanach Zjednoczonych; to kraj, gdzie na leczenie wydaje się najwięcej pieniędzy na świecie; gdzie do dyspozycji chorych są najlepiej wyposażone kliniki, wykonujące najnowocześniejsze zabiegi. Problem to oczywiście pieniądze i ubezpieczenie zdrowotne.

Ponad 40 mln Amerykanów w ogóle nie ma ubezpieczenia, podczas gdy pracownicy instytucji rządowych na szczeblu federalnym i stanowym mają bardzo dobre, opłacane z kieszeni podatników. Rocznie kosztuje to ok. 70 mld dolarów. Z takim ubezpieczeniem nie potrzebują oni specjalnych klinik, idą na zabieg lub poradę tam, gdzie otrzymają najlepszą opiekę.

Od lat w USA trwa debata na temat zmian w systemie opieki zdrowotnej. Niewiele jednak się w tej sprawie dzieje. Nadal ubezpieczanie zdrowotne pozostaje drugim po pensji najważniejszym czynnikiem decydującym o tym, czy Amerykanin ma dobrą pracę czy nie.

Unia Europejska

Każde z unijnych państw sprawę dotyczącą leczenia VIP-ów reguluje we własnym zakresie. Jednak w większości krajów Unii Europejskiej nie ma specjalnych przywilejów w tym zakresie. W Belgii – jak wyjaśnia korespondentka RMF – nie ma żadnych wydzielonych szpitali czy przechodni dla eurokratów. Leczenie odbywa się na podstawie ubezpieczenia medycznego, które potem zwraca pieniądze po wizycie u lekarza.