Jeszcze dzisiaj lekarze z krakowskiego szpitala uniwersyteckiego mają podjąć decyzję czy zaostrzą protest. Żądają podwyżki w wysokości dwóch średnich krajowych do końca roku.

Jeżeli ich warunki nie będą spełnione, przestaną wypełniać druki do Narodowego Funduszu Zdrowia. Dyrekcja placówki bezradnie rozkłada ręce.

Jestem w stanie podnieść lekarzom pensje do dwóch średnich krajowych, ale tylko na jeden miesiąc. Potem musielibyśmy ewakuować i zamknąć szpital, ponieważ nie bylibyśmy w stanie zapłacić ani pielęgniarkom, ani lekarzom, ani za leki, ani za wodę, ani za prąd. Za nic - powiedział reporterowi RMF FM, dyrektor szpitala, Andrzej Kulig.