Na 15 lat więzienia skazał krakowski sąd kierowcę nocnego autobusu MPK, który w lipcu ubiegłego roku zabił swoją pasażerkę, 21-letnią studentkę z Anglii. Sąd podzielił zdanie oskarżyciela i uznał, że Mirosław Ł. działał z zamiarem ewentualnym, tzn. przewidywał możliwość śmierci dziewczyny i godził się z tym.

Do tragedii doszło 30 lipca ubiegłego roku w Krakowie. Mirosław Ł. prowadził nocny autobus, którym nad ranem, po spotkaniu ze znajomymi, wracała do domu Catherine Z. Według ustaleń prokuratury, dziewczyna zasnęła i przejechała przystanek, na którym powinna była wysiąść. Na przystanku końcowym domagała się zaś, by kierowca odwiózł ją na poprzedni przystanek.

Mirosław Ł. ruszył w stronę zajezdni, ale zatrzymał się po drodze. Pasażerka oświadczyła, że złoży na niego skargę. Kiedy wysiadła, mężczyzna chwycił 35-centymetrowy gumowy przewód hamulcowy z mosiężną śrubą, który woził ze sobą, i zaczął bić ją nim po głowie. Studentka broniła się, w wyniku szarpaniny oboje wpadli do rowu wypełnionego wodą i błotem. Z., która straciła przytomność, upadła twarzą do podłoża. Kierowca z kolei, wstając z rowu, oparł się na jej ciele, przez co jeszcze bardziej zagłębiło się ono w błocie. Mężczyzna zabrał pałkę i nie oglądając się za siebie odjechał. Wyrzucił zakrwawione ubranie, wrócił samochodem do domu, a następnie wyjechał na urlop poza Kraków. Tam 30 sierpnia 2011 roku został zatrzymany.

Twierdził, że nie zamierzał zabić

W śledztwie Mirosław Ł. opisał przebieg wydarzeń i zapewniał, że nie miał zamiaru zabić dziewczyny. Twierdził, że nie wie, dlaczego tak postąpił, że żałuje tego, co się stało i chciałby cofnąć czas.

Również przed sądem zaprzeczył, by działał z zamiarem zabójstwa. Wyjaśniał, że działał "jak w amoku, białej gorączce", tłumaczył się stresem i kłopotami życiowymi. Twierdził, że odjeżdżając myślał, że pasażerka jest tylko pobita. Przeprosił także rodziców ofiary, którzy występowali przed sądem jako oskarżyciele posiłkowi.

Sąd nie miał wątpliwości

Sąd uznał jednak, że wina oskarżonego nie budzi wątpliwości - przemawiać ma za tym kilkanaście ciosów zadanych ofierze w głowę, pozostawienie jej nieprzytomnej w błocie i wodzie oraz zacieranie śladów. Za okoliczności obciążające sąd uznał brutalny sposób działania bez racjonalnego uzasadnienia, z kolei jako okoliczności łagodzące - m.in. sytuację życiową sprawcy i postawę przed sądem, czyli przeprosiny kierowane wielokrotnie do rodziców dziewczyny i wyrażanie skruchy i żalu.

Poza 15 latami więzienia sąd skazał oskarżonego na zapłacenie ojcu ofiary 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Wyrok jest nieprawomocny.

Ojciec ofiary: On kiedyś z więzienia wyjdzie, a dla nas więzienie nigdy się nie skończy

Nie będę komentował wyroku sądu, który ma ostatnie słowo. Dla mnie to oczywiście nie jest satysfakcjonujące, bo moje dziecko nie żyje. My będziemy do końca swojego życia żyć z tym. On kiedyś z więzienia wyjdzie, a dla nas więzienie nigdy się nie skończy - mówił po ogłoszeniu wyroku ojciec Catherine Z.

21-latka miała podwójne obywatelstwo angielsko-polskie i była studentką historii sztuki w Anglii. Do Polski przyjechała na miesięczna praktykę, którą niebawem miała skończyć.