Zakończyła się wizja lokalna w kopalni Polkowice, gdzie w nocy doszło do podziemnego wstrząsu. Specjaliści ustalili, że zasypane jest pół kilometra podziemnego chodnika, a kompletnie zniszczone są co najmniej dwie górnicze maszyny. Na razie nie wiadomo kiedy w rejonie wstrząsu ruszy wydobycie. Po wstrząsie pięciu górników trafiło do szpitala, a 11 doznało lekkich obrażeń.

Dalsze postępy robót, które byłyby prowadzone, mogłyby napotkać na pewne niewypały i stworzyć zagrożenie dal załogi. Te materiały na razie pozostają w otworach. Po przeprowadzeniu wizji zostaną one odpalone przez odpowiednie służby - powiedział reporterowi RMF FM Mirosław Koziura z Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach.

Pozostawione pod ziemią materiały wybuchowe nie są na szczęście połączone z zapalnikami, ale mogłby stwarzać zagrożenie w przyszłości. Ładunki muszą bowiem zostać odpalone w ciągu 24 godzin od założenia. Jeśli się tego nie zrobi, pod ziemią zostaną niewypały, które mogłyby eksplodować w najmniej oczekiwanym momencie - wyjaśnia w rozmowie z reporterem RMF FM Marcinem Buczkiem wiceprezes Wyższego Urzędu Górniczego, Mirosław Koziura:

Wstrząs w polkowickiej kopalni miał miejsce na głębokości tysiąca metrów pod ziemią. W rejonie epicentrum znajdowało się 30 górników. Na szczęście nikt nie odniósł większych obrażeń. Trzem osobom, które zostały częściowo przysypane, udało się samodzielnie wydostać z zawału. Dziesięciu innych górników, w których uderzyła fala pyłu i powietrza po obsunięciu się ziemi, również wyszło z tego cało.

Jak informuje Okręgowy Urząd Górniczy we Wrocławiu, wszyscy górnicy po przebadaniu na miejscu przez lekarza wrócili już do domów. Rejon, w którym doszło do wstrząsu, jest w tej chwili wyłączony z wydobycia.

Polkowice to nie jedyny alarm, który w ciągu ostatnich 24 godzin trafił do Wyższego Urzędu Górniczego. Do bardzo rzadkiego wypadku doszło w kamieniołomie w miejscowości Młynów. Górnicy rozsadzali tam kamienie i skały wykorzystywane do budowy drogi. Na skutek tych robót strzałowych kamień poszedł poza teren zakładu górniczego. Uszkodzonych zostało kilka budynków mieszkalnych i kilka samochodów - stwierdziła Edyta Tomaszewska, rzeczniczka prasowa Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach.