Awaria silnika to najbardziej prawdopodobna przyczyna katastrofy samolotu w Topolowie koło Częstochowy. Jak powiedział wiceprzewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Andrzej Pussak, to nadal teraz główna hipoteza biegłych z zakresu lotnictwa. Mają ją potwierdzać prace na miejscu katastrofy i zeznania jedynego ocalałego pasażera maszyny.

Badania coraz bardziej nas ukierunkowują na fakt, że to, co założyliśmy na początku, się potwierdziło. Awaria jednego z silników - powiedział po dzisiejszym dniu prac na miejscu katastrofy samolotu w Topolowie pod Częstochową przewodniczący PKBWL Andrzej Pussak.

Nasza hipoteza zaczyna być coraz bardziej jaskrawa i bardziej wyraźna - dodał.

Pussak już wcześniej sugerował, że wiele elementów wskazuje na to, iż silniki samolotu mogły działać nieprawidłowo. Ustawienie łopat śmigła, zniszczenie tych łopat, kątów natarcia tych łopat i stan techniczny silnika sugerują, że komisja idzie we właściwym kierunku - tłumaczył ekspert.

Coś mu mówiło, że musi iść do światła

Prokuratorzy z Częstochowy przesłuchali w szpitalu 40-latka, który przeżył katastrofę samolotu w Topolowie. Rzecznik prokuratury Tomasz Ozimek poinformował, że mężczyzna złożył obszerne zeznania, jednak ich treść nie została ujawniona.

Po przesłuchaniu przez prokuratorów 40-latek postanowił podzielić się swoimi dramatycznymi przeżyciami.

Cudem było to, że pacjent znajdował się w tylnej części samolotu. Kiedy samolot uderzył w ziemię, widział po omacku, czuł ogień, coś mu mówiło, że musi iść do przodu, w kierunku drzwi. Do światła - przekazała słowa mężczyzny rzecznik częstochowskiego szpitala Beata Marciniak - Pacjent chce podziękować wszystkim mieszkańcom, strażakom, którzy uczestniczyli w akcji ratowniczej, za pomoc, za to, że mu pomogli, że cudem ocalał. Sam nie wie, dlaczego to on ocalał.

Stan pacjenta jest stabilny, nie pogarsza się. Żona mężczyzny konsultuje się ze szpitalami w Zakopanem, Krakowie oraz Łodzi, i do jednej z tych placówek trafi instruktor spadochroniarstwa.

W poniedziałek w Zakładzie Medycyny Sądowej w Katowicach rozpoczęły się sekcje zwłok 11 ofiar. Biegli pobierają próbki do badań DNA. Kobieta i 10 mężczyzn to mieszkańcy województw: śląskiego, łódzkiego i małopolskiego.

Będą to skomplikowane badania. Mogą zachodzić trudności w profilowaniu DNA - powiedział rzecznik częstochowskiej prokuratury.

Miejsce katastrofy leży w linii prostej ok. 3 km od lotniska w Rudnikach. Samolot spadł niedługo po starcie, w pewnej odległości od zabudowań, w miejscowości Topolów, w gminie Mykanów. Był to dwusilnikowy Piper PA-31 Navajo, niedawno sprowadzony do Rudnik przez prywatną szkołę spadochronową Omega. Po katastrofie wrak palił się. W chwili przyjazdu strażaków na miejsce poza samolotem znajdowały się trzy osoby, które zdołał wyciągnąć z wraku mieszkający w pobliżu b. strażak.

Choć pożar został szybko ugaszony, ciała dziewięciu ofiar, które znajdowały się we wraku, zostały praktycznie zwęglone. Uratowany mężczyzna został przetransportowany helikopterem do częstochowskiego szpitala.