Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych wystosował oficjalny apel do minister rodziny, pracy i polityki społecznej, wzywając do podjęcia zdecydowanych działań wobec fundacji "Dzieci są z nami". Organizacja, założona przez znaną influencerkę występującą pod pseudonimem Lil Masti, znalazła się w centrum kontrowersji związanych z promowaniem tzw. sharentingu – praktyki udostępniania wizerunku dzieci w internecie przez rodziców.

Prezes UODO, Mirosław Wróblewski, nie kryje zaniepokojenia działalnością fundacji. W liście skierowanym do minister Agnieszki Dziemianowicz-Bąk podkreślił, że "cele wskazane w statucie fundacji są sprzeczne z przepisami prawa, jako naruszające prawa i wolności dzieci, w tym prawo do ochrony wizerunku i prywatności". W jego ocenie fundacja nie tylko nie chroni najmłodszych, ale wręcz naraża ich na poważne niebezpieczeństwa związane z publikacją ich zdjęć i danych w sieci.

Ryzyka związane z sharentingiem

W swoim liście prezes UODO szczegółowo wylicza zagrożenia, jakie niesie za sobą powszechne publikowanie zdjęć dzieci w internecie.

"Publikowanie powszechnie dostępnych zdjęć dzieci niesie za sobą szereg ryzyk. Zaliczyć do nich należy: możliwe wykorzystanie opublikowanych zdjęć dla celów seksualnych poprzez przerabianie ich (edytowanie) z wykorzystaniem narzędzi AI, wykorzystanie zdjęć do deepfake’ów i fotomontaży, czy narażenie na przemoc rówieśniczą. Jak wskazują badania, prawie połowa materiałów gromadzonych przez pedofilów pochodzi z serwisów społecznościowych" - alarmuje Wróblewski.

Eksperci od lat ostrzegają, że zdjęcia dzieci publikowane w mediach społecznościowych mogą być wykorzystywane przez osoby o złych intencjach. Rozwój technologii, takich jak sztuczna inteligencja, umożliwia nie tylko łatwe kopiowanie i przerabianie zdjęć, ale także tworzenie deepfake’ów, które mogą prowadzić do poważnych naruszeń prywatności i godności dziecka.

Wizerunek dziecka narzędziem do zdobywania popularności?

Prezes UODO zwraca uwagę na jeszcze jeden niepokojący aspekt działalności fundacji i szerzej - zjawiska sharentingu. "Wykorzystywanie wizerunku dziecka do zwiększania zasięgów w mediach społecznościowych i czerpanie korzyści z takiego przedstawienia dziecka, by jak najwięcej użytkowników internetu weszło na stronę promującą się zdjęciami dzieci, jest szczególnie naganne" - ocenia Wróblewski. Jego zdaniem takie działania odbierają dzieciom prawo do prywatności i narażają je na nieuprawniony dostęp osób trzecich.

W swoim wystąpieniu prezes UODO przywołuje przepisy Konstytucji RP, które gwarantują każdemu obywatelowi, bez względu na wiek, prawo do ochrony życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia. Podkreśla również, że zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego "osoby odpowiedzialne za dziecko są obowiązane do wysłuchania i w miarę możliwości uwzględnienia zdania dziecka". To oznacza, że decyzje dotyczące publikacji wizerunku dziecka w internecie powinny być podejmowane z poszanowaniem jego zdania i prawa do prywatności.

Fundacja "Dzieci są z nami" - misja czy zagrożenie?

Fundacja "Dzieci są z nami" została założona w lipcu tego roku przez influencerkę znaną w sieci jako Lil Masti (dawniej występującą pod pseudonimem SexMasterka). Jej działalność od początku wzbudzała kontrowersje, zwłaszcza w środowisku ekspertów zajmujących się prawami dziecka i ochroną danych osobowych. W jednym z wpisów w mediach społecznościowych tłumaczyła: "Stawiamy czoła ruchom, które chcą wyeliminować wizerunek dzieci z sieci. Wspieramy rodziców w decyzjach związanych z sharentingiem".

Sharenting (ang. share - dzielić się i parenting - rodzicielstwo) to upublicznianie przez rodziców, za pośrednictwem portali społecznościowych, informacji naruszających prywatność dziecka.

Jednak według badań, aż 40 proc. polskich rodziców publikuje w internecie zdjęcia i filmy przedstawiające swoje dzieci. Naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego podkreślają, że rzeczywista skala zjawiska jest trudna do oszacowania, ze względu na jego złożoność i różnorodność form.