Gliwicka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie okoliczności śmierci Roberta Dziekańskiego na lotnisku w kanadyjskim Vancouver. 40-latek zmarł po tym, jak policjanci dwukrotnie użyli wobec niego paralizatora.

Postępowanie jest prowadzone pod kątem przekroczenia uprawnień przez kanadyjskich funkcjonariuszy i nieumyślnego spowodowania śmierci Polaka. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, ponieważ Dziekański był mieszkańcem tego miasta. Odrębne postępowanie toczy się w Kanadzie.

Robert Dziekański, który przyleciał do Vancouver 13 października, ponad 10 godzin oczekiwał na swoją matkę. Kobieta nie mogła się z nim skontaktować bowiem 40-latek przebywał w tzw. strefie bezpieczeństwa. Nie uzyskał tam, podobnie jak matka, żadnej pomocy ze strony władz.

Zmarł w rezultacie zatargu z policjantami, którzy użyli paralizatora. Opublikowane nagranie wideo całego incydentu nie potwierdziło twierdzeń policji, że Polak dostał ataku szału