Po 17 dniach zakończyły się prace na miejscu katastrofy rosyjskiego okrętu podwodnego "Kursk" na morzu Barentsa. Norweski statek-platforma, który był bazą płetwonurków, podniósł kotwicę i odpłynął do Norwegii.

W czasie trzytygodniowej akcji z wraku Kurska udało się wydobyć ciała tylko 12 marynarzy, chociaż w momencie katastrofy na poładzie łodzi podwodnej znajdowała się 118-osobowa załoga. Dlaczego nie udało się wyciagnąć ciał wszystkich marynarzy? Dalsze prace były niemożliwe ze względu na ogromne zniszczenia we wnętrzu okrętu. Wszystkie przejścia w poszczególnych przedziałach były dosłownie zawalone rozbitymi urządzeniami. Ostatecznym dowodem na to, że nurkowie nie są już w stanie nic zrobić była próba wejścia do czwartego przedziału. W ciągu dwóch dni nurkowie oczyścili tam tylko półtora metra korytarza. Szczątki marynarzy pozostaną na dnie morza do przyszłego roku, gdyż władze planują podniesienie wraku okrętu. I dlatego na odchodnym za pomocą zdalnie sterowanej kamery nurkowie sfilmowany rozerwany wybuchem przedział torpedowy oraz kadłub o dno wokół wraku. Wszystko to ma ułatwić przygotowania do przyszłorocznej operacji. Dzisiaj w Moskwie zbiera się rządowa komisja, która znowu będzie się zastanawiać co było przyczyną katastrofy. Admirałowie upierają się, że zderzenie z obcą łodzią podwodną.

Wcześniej zdecydowano też, że nurkowie nie będą próbowali dostać się do kolejnego - piątego - przedziału okrętu, gdyż luk prowadzący na jego dolny pokład, na którym mogą się znajdować ciała marynarzy, jest zbyt wąski do przejścia. W ostatnich dniach pogoda sprzyjała nurkom, jednak w nocy z poniedziałku na wtorek warunki się pogorszyły w związku ze sztormem, zbliżającym się nad Morze Barentsa. We wtorek rano w rejonie platformy prędkość wiatru wzrosła do 18 m/sek. i szalała śnieżyca. Na miejscu tragedii pozostał jeszcze krążownik atomowy "Piotr Wielki" i statek hydrograficzny "Gorizont".

08:55