We wrocławskim hospicjum dla dzieci rozpaczliwie brakuje lekarzy. Jedna z największych placówek tego typu w kraju już teraz ma poważny problem z opieką nad swoimi pacjentami, a co chwila zgłaszają się kolejne rodziny ciężko chorych dzieci. Jeżeli sytuacja w hospicjum nie ulegnie zmianie, trzeba będzie domawiać pomocy.

Dzięki pracy wrocławskiego hospicjum, wiele z ciężko chorych dzieci może spędzić ostatnie chwile w domu, a nie w szpitalu. Codziennie lekarz z pielęgniarką przemierzają setki kilometrów, aby dotrzeć do pacjentów mieszkających na terenie całego województwa. To praca niewspółmierna do zarobków, a więc i zainteresowanie nią jest niskie. Przede wszystkim to jest praca, w której trudniej niż gdzie indziej, jest dostrzec satysfakcję - mówi Krzysztof Szmyda, jedyny lekarz zatrudniony na stałe w hospicjum:

Jest jeszcze jego zmienniczka ale wkrótce najprawdopodobniej wyjedzie pracować za granicę. I nie ma nikogo, kto mógłby ją zastąpić. Na razie działamy i staramy się robić wszystko to, co jest potrzebne. Natomiast, jeśli ktokolwiek wypadnie z zespołu, trzeba to będzie zamknąć - dodaje Szmyda:

Ciężką sytuację hospicjum poprawiłoby już zatrudnienie jednego dodatkowego lekarza.