Sąd Okręgowy w Olsztynie uniewinnił Jacka Wacha od zarzutu zabójstwa. Sąd skazał go na 10 lat więzienia za porwanie. Po ogłoszeniu wyroku, mimo wniosku prokuratury, Wach nie został tymczasowo aresztowany.

Przed Sądem Okręgowym w Olsztynie zakończył się proces Jacka Wacha (zgodził się na ujawnienie personaliów - red.), skazanego przed laty na dożywocie za zabójstwo, do którego przyznał się ktoś inny. Sąd uniewinnił Wacha od zarzutu zabójstwa suwalskiego gangstera Tomasza S. Uznał jednak jego winę co do porwania Tomasza S.

Aby zrozumieć, na czym polegała sprawa Wacha, sąd w uzasadnieniu wyroku omówił kulisy działania półświatka przestępczego w Suwałkach 20 lat temu. W tym mieście mieszkał i działał - Tomasz S. ps. "Sadza".

Pod koniec lat 90. XX w. Jacek Wach siedział w więzieniu. Wówczas Tomasz S. nawiązał romans z jego ówczesną żoną. Dodatkowo w tym samym czasie pod autem kolegi Wacha - Krzysztofa A. wybuchła bomba.

"W wyniku wybuchu Krzysztof A. doznał obrażeń ciała, które skutkowały amputacją części nogi. Ponieważ pokrzywdzony nie zamierzał i nie współpracował w tamtym okresie z policją w celu wykrycia sprawców tego przestępstwa, postępowanie przygotowawcze w tej sprawie zostało umorzone. Krzysztof A. nie zamierzał jednak bezczynnie wyczekiwać na dalszy przebieg zdarzeń i postanowił na własną rękę ustalić, kto dokonał zamachu na jego życie. Działania Krzysztofa A. zintensyfikowały się po wyjściu w styczniu 1999 r. z zakładu karnego Jacka W." - napisał w komunikacie rzecznik prasowy olsztyńskiego sądu Olgierd Dąbrowski-Żegalski.

Sąd w Olsztynie po latach na 32 rozprawach ustalił, że po wyjściu z więzienia to właśnie Jacek Wach odegrał pierwszoplanową rolę w zaplanowaniu porwania Tomasza S. "Znalazł miejsce przetrzymywania Tomasza S. po jego porwaniu przez osoby z kręgu Krzysztofa A." - ustalił sąd.

Zdaniem sądu to właśnie Wach wpadł na pomysł, by porwanego "Sadzę" zawieźć do Plusek pod Olsztynem na posesję Wiesława S. To ten mężczyzna po latach wskazał miejsce ukrycia zwłok "Sadzy" i przyznał się do jego zabójstwa.

"Na posesji w Pluskach pokrzywdzony był bity przez Wiesława S., który tam też przewiercił mu wiertarką kolano prawej nogi. W wyniku tego pobicia Tomasz S. napisał oświadczenie, w którym przyznał się do podłożenia ładunku wybuchowego. Po uzyskaniu tego oświadczenia, zgodnie z ustaleniami, Tomasz S. miał być wywieziony do lasu i wypuszczony" - ustalił dalej sąd, ale dodał, że Wiesław S. nie zrealizował tego ustalenia, tylko przywiązał S. do drzewa, udusił stalową linką, a następnie zakopał ciało w lesie posypawszy je najpierw wapnem.

Kilkanaście lat temu Wach i osoby, które porwały Tomasza S. zostali skazani przez sąd w Suwałkach. Wachowi wymierzono dożywocie.

Wyrok dożywocia dla Wacha anulował Sąd Najwyższy, który nakazał tę sprawę ponownie rozpoznać. Czwartkowy wyrok nie jest prawomocny. Po jego ogłoszeniu, mimo wniosku prokuratury, Wach nie został tymczasowo aresztowany.

Jacek Wach od początku nie przyznawał się do zabójstwa. Twierdził, że w tę sprawę został wmanipulowany.