Biuro podróży Sky Club złożyło wniosek o upadłość spółki. Za granicą przebywa ponad 4,7 tys. jego klientów. Część z nich już wróciła do Polski. Pozostali mają zostać ściągnięci do kraju do końca tygodnia. Niestety, napływa coraz więcej sygnałów o turystach wyrzucanych z hoteli.

Touroperator Sky Club, który organizował wyjazdy pod marką własną oraz Triady, złożył do Sądu Rejonowego w Warszawie wniosek o upadłość spółki. We wniosku napisał, że "wnosi o ogłoszenie upadłości obejmującej likwidację majątku wnioskodawcy". Przedstawicielka zarządu firmy Agnieszka Dral tłumaczyła, że główną przesłanką do złożenia wniosku o upadłość biura były wierzytelności Triady. Jak dodała, Sky Club otrzymał z sądu nakaz zapłaty, "na którego podstawie jest zobowiązany zapłacić za wierzytelności Triady".

Turyści Sky Club wracają do kraju

Za granicą przebywa ponad 4,7 tys. klientów biura Sky Club. Prawie 1000 osób już wróciło do Polski.

Około 40-osobowa grupa turystów, którzy wykupili wczasy w biurze Sky Club na Ibizie, wróciła w środę rano do kraju. Część z nich wylądowała w Katowicach, kilkunastoosobowa grupa na lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Turyści skarżyli się naszemu reporterowi, że rezydent biura na Ibizie nie zorganizował im wyjazdu. Musieli na własny koszt zamówić taksówki, żeby dostać się na lotnisko. Ci, co zostali na dwa tygodnie, to naprawdę mają duży problem. Jedna pani musi opuścić hotel, bo ma zapłacone tylko za tydzień pobytu - powiedziała turystka, która szczęśliwie wróciła do kraju. Inny klient biura powiedział, że jeszcze wczoraj na Ibizę dotarła grupa turystów. Teraz zamiast opalać się na plaży, będą musieli wrócić do Polski.

Na lotnisku w Gdańsku wylądował natomiast samolot z Turcji. Turyści mówili reporterowi RMF FM, że o bankructwie biura dowiedzieli się na wakacjach. Niektórzy w ogóle nie wiedzieli nawet o kłopotach biura. Ubolewali natomiast nad losem tych, którzy w Turcji zostali. Atmosfera na miejscu jest bowiem mocno nerwowa. Animatorzy są zaniepokojeni, bo ponoć są już zwolnieni. Rezydenci poinformowali ich, że już pracy nie mają - powiedziała jedna z kobiet.

Niepewny los pozostałych turystów

Turyści Sky Club są wykwaterowywani z hoteli w Maroku, Egipcie, na Ibizie i Krecie. Około 150 turystów na greckiej wyspie już musiało opuścić pokoje. Menedżer hotelu Kavros Beach powiedział nam, że informację o upadłości biura dostał we wtorek. Nie wyrzuciliśmy turystów, daliśmy im na zeszłą noc pokoje za darmo, bo mieliśmy dobre relacje z biurem - powiedział nam menedżer Yannis.

Nikt się nami nie interesuje. Nie mamy opieki ani biura podróży, ani nawet konsulatu - twierdzi Zygmunt, jeden z turystów wypoczywających na Krecie. Największy problem jest taki, że bilet powrotny do Polski ci turyści mieli wykupiony na niedzielę. Kierownik powiedział im, że mają zapłacić po 122 euro za noc. Muszą zapłacić albo spać na ulicy. Gdyby mogli, najchętniej do Polski wróciliby już dziś.

Na całym świecie jest ponad 4,5 tys. turystów wysłanych przez Sky Club

W pierwszej kolejności zabierani do Polski wyczarterowanymi samolotami będą turyści, którzy muszą opuścić hotele. Trzeba jednak dokładnie ustalić, ilu turystów i z których hoteli są wykwaterowywani. Robią to na miejscu konsulowie, bo na pomoc biura Sky Club nie ma co liczyć. Biuro nadal nie dostarczyło do urzędu marszałkowskiego szczegółowych list gdzie i na jak długo zostali wysłani turyści. Członkinie zarządu nie wiedzą nawet, za które hotele zapłaciły. Każdy hotel ma podpisany inny kontrakt, na innych warunkach. Każdy kontrakt obejmuje inny system gwarancyjny opłat za pobyty gości - tłumaczyła jedna z nich.

Gorączkowe liczenie turystów

Paulina Kapuścińska z Ministerstwa Spraw Zagranicznych zapewnia, że polscy konsulowie starają się jak najszybciej dotrzeć do turystów poszkodowanych w wyniku ogłoszenia upadłości przez Sky Club. Są miejsca, gdzie sytuacja jest opanowana i nie ma kłopotów, ale są też takie, gdzie brakuje opłat za hotel bądź transport - przyznała Kapuścińska.

Konsulowie w Egipcie dopiero sprawdzają, ilu turystów upadłego biura Sky Club przebywa tam na urlopie i czy będą musieli wcześniej opuścić swoje hotele. Konsul w Tunezji uspokaja: jak dotąd żadna ze 163 osób nie musiała wyprowadzić się z hotelu. 117 z nich wylatuje w najbliższy czwartek i ich pobyt jest opłacony. Na pozostałe 46 osób, które przyjechały na początku miesiąca i mają wycieczki do 13 lipca jeszcze nie wiadomo, czy zostaną, czy wrócą do kraju w trybie przyspieszonym. Dziś to ma się okazać - usłyszał na reporter w konsulacie.

Liczba klientów Sky Club, którzy przebywają na wakacjach w poszczególnych krajach:

Turcja 655 osób
Grecja 1245 osób
Hiszpania 818 osób
Maroko 162 osoby
Cypr 50 osób
Bułgaria około 140 osób
Tunezja 163 osoby
Kuba 15 osób
Egipt 1257 osób

Mazowiecki urząd marszałkowski ma nadzieję, że większość turystów uda się ściągnąć do Polski do niedzieli. Marta Milewska z Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego poinformowała, że trwa organizacja powrotu turystów. Wiadomo, że firma była ubezpieczona na 25 mln zł i te pieniądze posłużą na wysłanie po klientów samolotów, którymi wrócą do Polski.

Jeszcze we wtorek biuro wysyłało turystów

Sky Club wstrzymał wysyłanie kolejnych samolotów we wtorek o godz. 17, czyli w momencie ogłoszenia upadłości. Jeszcze rano tego dnia klienci odlatywali nad Morze Śródziemne. Jak powiedziała naszemu reporterowi Tomaszowi Fenske pracownica biura podróży z Torunia, systemy zostały zablokowane dokładnie o 18:02. Godzinę wcześniej można było wykupić wycieczkę ze Sky Club.

Agnieszka Dral z zarządu Sky Club pytana, dlaczego jeszcze we wtorek biuro zapewniało klientów, że dziś wylecą na wakacje stwierdziła: Została wszczęta procedura informowania wszystkich klientów. Z naszej strony zostały dokonane wszelkie czynności mające na celu poinformowanie klientów wylatujących zarówno lotem wieczornym i dzisiejszymi lotami porannymi. Jest nam bardzo przykro, że zaistniała taka sytuacja, ale dokonaliśmy wszelkich starań, żeby do tego nie dopuścić.

Biuro zapewniało, że nie ma groźby bankructwa

Jak ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski, jeszcze w poniedziałek temu zarząd Sky Club zapewniał mazowiecki urząd marszałkowski, że ma zapewnione finansowanie do końca sezonu. Biuro wysyłało kolejnych turystów za granicę licząc, że z sprzedanych nowych wycieczek utrzyma płynność i opłaci pobyt tych, którzy już polecieli na wakacje.

Kłopoty biura Sky Club nie były tajemnicą w branży. Kilkanaście dni temu biuro wysłało turystów do Hiszpanii wiedząc, że nie ma dla nich miejsc w hotelach, bo umowę z biurem zerwał miejscowy operator turystyczny. Dla turystów znaleziono inne hotele, a Agnieszka Chmielewska z zarządu Sky Club zapewniała wtedy, że biuro ma pieniądze na dalsze funkcjonowanie i nie ma ryzyka bankructwa. Absolutnie nie ma takiego problemu - mówiła Chmielewska, dodając, że z czystym sumieniem biuro będzie wysyłać kolejnych klientów do Hiszpanii.

Nie wiadomo, czy wystarczy pieniędzy na zwroty

Urząd marszałkowski ma zająć się kwestią zwrotu pieniędzy klientom, którzy dopiero mieli jechać na wakacje. Poszkodowani klienci muszą złożyć w urzędzie pisemne roszczenie, które powinno zostać pokryte z gwarancji ubezpieczeniowej. To 25 mln złotych. Środki z gwarancji w pierwszej kolejności zostaną wydane na opłacenie sprowadzenia do kraju turystów, którzy utknęli zagranicą. Dopiero potem będą dzielone miedzy tych, którzy za wczasy zapłacili, ale na wypoczynek nie wyjechali. Nie wiadomo więc, czy dostaną zwrot całej kwoty, jaką wpłacili. Dobra informacja jest taka, że na razie na wyczarterowanie samolotów zadysponowano 4 miliony złotych.

Urząd marszałkowski uruchomił specjalny numer telefonu: +48 22 597 95 44, pod którym klienci Sky Club mogą uzyskać niezbędne informacje. Na stronie urzędu wkrótce pojawi się specjalny formularz, który trzeba będzie wydrukować, wypełnić i przesłać wraz z podpisaną ze Sky Club umową. Na razie strona z powodu dużego zainteresowania klientów raz działa, raz nie. Ale dokumentów nie trzeba przesyłać natychmiast. Można to zrobić w kolejnych dniach.Na składanie roszczeń jest 365 dni po ustaniu obowiązywania roszczenia. Czyli tak naprawdę składać roszczenia można zgodnie z gwarancją do końca września przyszłego roku - wyjaśniała Izabela Stelmańska z urzędu marszałkowskiego.

Wynika z tego, że nie ma szans na to, iż klienci jeszcze przed tegorocznym urlopem odzyskają pieniądze. To może potrwać długie miesiące. W przypadku Selectours czy Orbisu było to ponad półtora roku. Najpierw swoje roszczenia muszą zgłosić wszyscy z 17 tysięcy poszkodowanych. Dopiero wtedy będzie wiadomo, na ile starczy gwarancji ubezpieczeniowej i jaki procent wpłaconej kwoty będzie można odzyskać.