W listopadzie Kościół katolicki jest w szczególnej łączności ze świętymi, ale i z duszami naszych bliskich zmarłych. To czas, kiedy modlitwom za nich poświęca się szczególnie wiele miejsca w liturgii. Skąd wiemy, że powinniśmy się modlić za zmarłych i jak to robić skutecznie? Na te pytania franciszkanin ojciec Jan Maria Szewek odpowiadał Marlenie Chudzio.

Marlena Chudzio: Zacznijmy od kwestii językowych, od przyimków. Modlimy się "za" a nie "do" zmarłych.

Ojciec Jan Maria Szewek: Nie "do" i nie "w intencji" zmarłego. Dlatego, że modlimy się "do" Boga, ale "w jakiejś intencji" albo "za kogoś", czyli w tym wypadku za zmarłych, którzy potrzebują naszej modlitwy. My zwracamy się do Pana Boga z prośbą o to, żeby dopuścił zmarłego do grona świętych, do Kościoła chwalebnego. Spotyka się też taki błąd, że "modlimy się do świętych". A my tak naprawdę modlimy się do Pana Boga, przyzywając wstawiennictwa świętych.

Nawet w przypadku Maryi tak jest?

Tak, bo Maryja jest najdoskonalszym ze stworzeń. Jest świętą, która jest bez grzechu poczęta niepokalana, ale jest tylko człowiekiem. Nie jest Bogiem. Bóg jest jeden w Trzech Osobach. Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty.

Dlaczego my się w ogóle za zmarłych mamy modlić? Coś jeszcze możemy zmienić w ich indywidualnej historii zbawienia?

Tak. Tu sięgamy do Starego Testamentu. Jest tam Księga Machabejska, w której Juda Machabeusz wstawia się do kapłanów w Jerozolimie, aby złożyli ofiarę za poległych żołnierzy. I autor natchniony chwali Judę za to, że w ten sposób wyraził swoją wiarę w zmartwychwstanie. Bo gdyby nie wierzył w zmartwychwstanie Juda Machabeusz, to ta modlitwa byłaby bezzasadna, nielogiczna i niepotrzebna. I tam jest napisane, że jest to myśl święta i pobożna. Chwali go za taką postawę szlachetną i bardzo mądrą.

W Nowym Testamencie też mamy przykłady modlitwy za zmarłych?

Chociażby u świętego Pawła w Drugim Liście do Tymoteusza, gdzie prosi Boga o miłosierdzie dla zmarłego. Oczywiście my, jako katolicy, odwołujemy się nie tylko do Pisma Świętego, ale również do tradycji. Od początku Ojcowie Kościoła apelowali o to, abyśmy się modlili. Robili to także inni pisarze starożytni, choćby Tertulian. Nawet karci wdowę, która nie modli się za swojego zmarłego męża. Później sobory wypowiadały się na temat konieczności modlitwy za zmarłych. Musimy pamiętać, że to modlitwa za tych, którzy nie są w piekle, ale nie są jeszcze w niebie.

Nie możemy modlitwą zmienić decyzji Boga, jeśli chodzi o to, gdzie dany człowiek ma trafić po śmierci. Jeżeli ktoś umarł w grzechu śmiertelnym, to nie możemy tego zmienić.

Bardzo podoba mi się takie stwierdzenie, które słyszałem w czasie studiów. Pan Bóg nie skazuje człowieka na piekło. To człowiek sam, poprzez swoje wybory, skazuje się na piekło, kiedy świadomie, dobrowolnie odrzuca Pana Boga i jego miłosierdzie. Pan Bóg oczywiście daje do końca życia szansę. Dlatego dzisiaj Kościół zmienił postawę - dzięki rozwojowi psychologii - wobec ludzi, którzy odbierają sobie życie. Nie wiemy, co się dzieje w ostatnich sekundach życia tego człowieka. Czy on przypadkiem nie wzbudził aktu doskonałego żalu i dlatego nie wolno nam potępiać człowieka. Możemy potępiać grzechy, wybory, złe czyny, ale nie człowieka.

Dochodzimy do trudnego słowa, do słowa: odpust. Co to jest?

Kiedy człowiek grzeszy, wtedy wyznaje grzechy w sakramencie pojednania. Wyznaje grzechy, żałuje za nie, obiecuje Bogu poprawę i te grzechy zostają mu odpuszczone. Musi jeszcze za nie odpokutować. I właśnie tutaj mamy do czynienia z odpustem. Nie jest to darowanie winy, bo ono następuje w spowiedzi świętej albo w akcie doskonałym. Odpust to darowanie kary. Może być taka sytuacja, że człowiek pojednał się z Panem Bogiem i umiera. Nie zdążył odpokutować za swoje grzechy. Kościół daje właśnie praktykę odpustów. To jest jedna ze skutecznych form modlitwy za zmarłych. W listopadzie możemy nawiedzać cmentarz i zdobywać odpusty. To polega na tym, że idziemy na cmentarz, modlimy się za zmarłych, ale musimy być w stanie łaski uświęcającej. Nie możemy być też przywiązani do żadnego grzechu. Każdego dnia możemy zyskać odpust za jednego zmarłego. Jeżeli będzie to od 1 do 8 listopada, to jest odpust całkowity, a jeżeli w inne dni do końca listopada, to cząstkowy. Odpusty możemy zdobywać w ciągu całego roku. Jeżeli będziemy przez pół godziny codziennie pobożnie czytać Pismo Święte, albo odmawiać różaniec w kościele, w kaplicy lub w gronie rodzinnym. Możemy zyskać odpust, kiedy będziemy odprawiać nawet prywatnie Drogę Krzyżową, ale przed stacjami Drogi Krzyżowej poświęconej w kościele, albo w jakichś miejscach świętych i sanktuariach.

Warunkiem uzyskania odpustu zupełnego jest brak przywiązania do grzechu, nawet lekkiego. Mówiąc kolokwialnie, czy ktoś w ogóle się na to łapie? Czy można nie być w żadnym stopniu przywiązanym do grzechu, nie mieć nawet złych nawyków?

To najtrudniejsze - dobrze pani redaktor zauważyła - chodzi także o różnego rodzaju nałogi. Jest wiele takich rzeczy, które są grzechem, chociażby lekkim. Teraz ludziom łatwiej może będzie zrozumieć, dlaczego my co roku praktykujemy odpusty, ofiarując je często za tych samych zmarłych. Sami siebie nie jesteśmy pewni, czy my naprawdę wypełniliśmy warunki odpustu zupełnego. Panu Bogu zostawiamy to do oceny. On najlepiej zna nasze intencje i nasze możliwości.

Zapytam o te odpusty cząstkowe. Bardzo ciężko jest to sobie poukładać w głowie, żeby nie zrobić z Pana Boga takiej tabelki w Excelu. W starych książkach do nabożeństw można znaleźć nawet wyliczone w latach wartości odpustów cząstkowych. Są tam adnotacje, że odmówienie danej modlitwy daje tyle a tyle odpustu cząstkowego. Nie wiem, czy to się jeszcze praktykuje, bo w nowszych książkach już nie widziałam tych dopisków. W tej kwestii chyba lepiej liczyć na Boże miłosierdzie.

Pani redaktor zauważyła, jest to w książkach. My jesteśmy urodzeni po Soborze Watykańskim II, znamy to z historii. Dzisiaj zostawia się to Panu Bogu. Kto jak długo może, tak się modli za tych, których kochał, a którzy już odeszli. Są przecież dalej dla nas ważni. Wierzymy, że życie zmienia się, ale się nie kończy. Podejmujemy te wszystkie wysiłki, bo wiemy, że człowiek umierając, tak naprawdę żyje dalej, bo dusza ludzka jest nieśmiertelna. Ważne jest, żeby pamiętać, że zmarłym pomaga nie tylko modlitwa i odpusty. Są jeszcze dwie formy skutecznej pomocy wobec zmarłych. To są np. dobre uczynki. Czyli pomagamy komuś z żyjących, kto znajduje się w trudnej sytuacji, ale mówimy Panu Bogu, że nasz wysiłek jest za zmarłą osobę. Kolejna forma skutecznej pomocy zmarłym, to są wszystkie umartwienia, post i pielgrzymki podejmowane w intencji zmarłego. Wszystko, co nas wiele kosztuje.

A co z tymi ludźmi, którzy umarli w stanie łaski uświęcającej, zostali zbawieni, trafili do czyśćca, ale nie zostawili tutaj nikogo, kto o nich pamięta i kto się za nich modli?

Na szczęście Kościół instytucjonalny codziennie modli się za wszystkich zmarłych, którzy odeszli z tego świata pojednani z Panem Bogiem. Dzieje się to podczas każdej mszy. My także, modląc się za bliskiego zmarłego, wierzymy, że jeśli ta modlitwa jest niepotrzebna, to Pan Bóg ją zagospodaruje za tę osobę, która bardzo tego potrzebuje.

A jakie znaczenie ma zapalenie zniczy i odwiedzenie samego cmentarza. Powiedzmy najpierw o ogniu, bo jego tradycja nie jest tradycją chrześcijańską.

Tak, ale wiele rzeczy zostało przyjętych jako chrześcijańskie. W Piśmie Świętym jest też napisane, że Bóg jest światłością, czyli do tego również nawiązujemy. Zapalamy światło dla tego człowieka, żeby Chrystus go przyjął do siebie, żeby wszedł do nieba i żeby mógł się cieszyć oglądaniem Boga twarzą w twarz, żeby mógł się cieszyć życiem wiecznym. Co ciekawe - niewiele osób zwraca na to uwagę w czasie pogrzebów - że kapłan, gdy błogosławi kwiaty i znicze, mówi o żywych kwiatach i żywym, świecącym świetle. To też jest sposób wyznawania naszej wiary w życie pozagrobowe.

Czasami osoby starsze albo schorowane nie mogą się fizycznie udać na cmentarz. Czasami udają się na inny cmentarz, żeby jakoś tak mentalnie się połączyć z miejscem, gdzie spoczywają ich bliscy. Czy ich modlitwa będzie miała dalej swoją moc, jeżeli nie nawiedzimy cmentarza.

Pan Bóg nigdy nie wymaga od nas ponad nasze możliwości. Przecież Pan Bóg, który jest miłością, nie odebrałby tym ludziom szansy modlitwy. Dlatego jak najbardziej mogą ofiarować modlitwę i Pan Bóg ją przyjmie, bo patrzy na nasze możliwości i nasze intencje. Ja często, gdy odwiedzam chorych, to im mówię w ciągu roku, żeby starali się zagospodarować swoje cierpienie. Swoje cierpienie mogą ofiarować za swoje grzechy, czyli jakby odbywać już tu na ziemi czyściec, albo ofiarować się za zmarłych, żeby Pan Bóg przyjął to ich cierpienie. To, że nie buntują się i i znoszą cierpienie w pogodzeniu się z tym, co ich spotkało, można ofiarować za zmarłych, których kochaliśmy.

Na koniec chciałam zapytać, jak często się modlić za zmarłych, ale ojciec mi już odpowiedział. W zasadzie cały czas.

Tak.

To pomaga sobie poradzić z żałobą, ze stratą?

Myślę, że na pewno. Wierzymy w świętych obcowanie, nie tylko w tych, którzy już są w niebie, ale także tych, którzy są już jeszcze w czyśćcu. Warto powiedzieć, że niebo, czyściec to nie są miejsca, tylko to jest stan. Jeśli ktoś kiedyś przeżył chwile szczęśliwe, choćby minutę, to to jest niebo. To jest czas stały takiego szczęścia.