Mam nieodparte wrażenie, graniczące z pewnością, że od 1 stycznia zdecydowana większość lekarzy w większości polskich szpitali trafi na dyżury w swoich placówkach - tymi słowami Ewa Kopacz uspokajała wczoraj wszystkich obawiających się paraliżu w służbie zdrowia po Nowym Roku. Z placówek z całego kraju napływają jednak niepokojące informacje.

Słowa pani minister konfrontował z rzeczywistością reporter RMF FM Krzysztof Kot, który poznał prawdę o kontraktach na Lubelszczyźnie.

Szpitale kontrakty z NFZ-em co prawda podpisały, ale tylko jeden i tylko na miesiąc; jedynie w Zamościu zawarto porozumienie między dyrekcją i lekarzami. Nie będzie problemu z dyżurami w Opolu Lubelskim, ponieważ tam większość lekarzy pracuje na kontraktach i ich unijne normy nie obowiązują.

W pozostałych kilkudziesięciu szpitalach rozmowy trwają, w największym lubelskim Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 4 dyrekcja próbuje manipulować grafikami wprowadzając ruchome godziny pracy. Do tej pory wszyscy lekarze zaczynali pracę o godzinie 8.00, a dyżury rozpoczynały się od 15.30. Teraz będą pracować na przykład od 12.00 do 20.00, a dyżury będą tylko w nocy.