Zakupy broni bez odpowiedniej zgody, biura wynajmowane bez przetargów, niechlujstwo w obchodzeniu się z tajnymi dokumentami. To główne zarzuty Julii Pitery wobec CBA. Reporter RMF FM jest już w posiadaniu słynnego raportu, którego minister od zwalczania korupcji nie chciała pokazać przez wiele miesięcy.

Na pierwszy rzut oka raport Pitery nie jest porażający. Nie ma tam nic, o czym wcześniej nie informowałyby media. Najważniejsze zarzuty to zakup broni dla CBA zanim Agencja została dopisana do rejestru służb do tego uprawnionych. Jest zarzut, że CBA wynajmuje biura z wolnej ręki, bez przetargu i cały czas odmawia ujawnienia – za ile i na jakich warunkach.

Pitera opisuje, jak na początku działalności dokumenty CBA zamiast w sejfach i szafach, stały w kartonach na korytarzu, a agenci CBA, by nauczyć się ewidencji dokumentów, chodzili podglądać ABW i kancelarię Sejmu. Pitera twierdzi, że agenci CBA często naginali prawo. Np. w prokuraturze w Gdańsku bez zgody zaczęli fotografować z ukrycia interesujące ich materiały, a potem głośno je czytali i nagrywali na dyktafon.

W raporcie nie ma stwierdzenia, że CBA łamało prawo. Julia Pitera sugeruje, że o tym powinna rozstrzygnąć komisja śledcza. Zresztą większość tego raportu stanowi opisana dzień po dniu sekwencja zdarzeń akcji przeciwko posłance Sawickiej. A kilkanaście stron raportu wciąż pozostaje tajna.