Były inspektor skarbówki, który podpalił się przed Kancelarią Premiera, w swoich listach skarżył się nie tylko na nieprawidłowości w Urzędzie Skarbowym, ale i na kontrolerów z ministerstwa, którzy mieli je sprawdzić.

Mężczyzna w swoich listach do premiera Tuska, minister Pitery i Ministerstwa Finansów, pisał, że kontrolerzy z resortu skupili się na jego działaniach, zamiast na nieprawidłowościach, do których - jak twierdzi - dochodziło w urzędzie.

Polskie prawo jak pajęczyna. Pan się przebije - ugrzęźnie chudzina - pisał ponad dwa lata temu w liście do Julii Pitery były inspektor skarbowy, skarżąc się, że nie uzyskuje odpowiedzi na swoje pisma.

Wczoraj premier Donald Tusk informował, że kontrole nie wykazały nieprawidłowości w jednym z warszawskich urzędów skarbowych. Szef rządu ocenił również, że "poszkodowany z różnych powodów miał pretensje do (...) całości krajobrazu w jakim żył".

Mężczyzna, który w piątek w pobliżu kancelarii szefa rządu targnął się na swoje życie, leży w ciężkim stanie w szpitalu wojskowym. Pochodzący z Małopolski były inspektor skarbowy wcześniej pracował w Centralnym Biurze Śledczym.