Izraelskie samoloty zbombardowały główną siedzibę palestyńskiej policji w Gazie. Wcześniej walczyli tam ze sobą palestyńscy policjanci i zwolennicy Hamasu, którzy protestowali przeciwko domowemu aresztowi dla swojego przywódcy Ahmeda Jasina. Rząd Izraela po raz kolejny skrytykował Jasera Arafata za "niedostateczne" - zdaniem Izraelczyków - działania przeciwko radykałom islamskim.

W izraelsko-palestyńskiej walce propagandowej dużą rolę odgrywają media. Nasz specjalny wysłannik do Autonomii Palestyńskiej Piotr Salak sprawdzał, na ile prawdziwe są zarzuty, kierowane pod adresem palestyńskiej telewizji o ideologiczne wspieranie islamistów. "Nie mam komentarza na te oszczercze słowa" - tak zaczął Ali Rajan jeden z prezesów PBS, Palestyńskiej Korporacji Radiowo-Telewizyjnej. "Przez 6 lat swego istnienia nie pokazaliśmy żadnego wywiadu z członkiem Hamasu czy Dżihadu. Przecież Izrael nas monitoruje 24 godziny na dobę. Niech przyniosą mi kasetę i niech udowodnią. A że podgrzewamy nastroje - mówimy tylko to, co mówi ulica. Musimy mówić takim głosem jak ulica. Potrzebujemy tego. Nie możemy przecież iść pod prąd. PBS jest oficjalną telewizją palestyńską, utrzymywaną z pieniędzy Autonomii. Pracuje w niej 800 osób" - dodaje Ali Rajan.

W Izraelu, gdy dochodzi do eskalacji zbrojnej lub zamachów terrorystycznych, media ograniczają się przeważnie do przekazywania na żywo wydarzeń. Natomiast nie opatrują ich prawie żadnym komentarzem. Natychmiast w teren wysyłane są wozy reporterskie, a dotyczy to zarówno mediów publicznych jak i komercyjnych. Oba główne kanały telewizyjne starają się nie pokazywać zbliżeń ofiar zamachów, ale np. w radiu w relacjach naocznych świadków nie daje się czasem uniknąć drastycznych opisów. W Izraelu prawnie zawsze reporterzy radiowi wyprzedzają telewizyjnych, często zdarza się więc, że sieci telewizyjne w pierwszej chwili emitują relacje radiowców, którzy pierwsi pojawiają się na miejscu wydarzeń.

foto Archiuwm RMF

09:25