Amerykański żołnierz został ranny, a trzech żołnierzy afgańskich zginęło w nocy z podczas ataku grupy Talibów i al-Qaedy na siły amerykańsko-afgańskie na wschodzie Afganistanu. Do incydentu doszło niedaleko miasta Chost, 60 km od miejsca, gdzie dwa dni temu zakończyła się operacja „Anakonda”, likwidowanie górskich kryjówek terrorystów i ich sprzymierzeńców w masywie Szah-i-Kot.

"Ubiegłej nocy terroryści zaatakowali siły koalicji w rejonie Chostu, używając rakiet, moździerzy i granatników" - powiedział rzecznik 10. Dywizji Górskiej w bazie Bagram koło Kabulu major Bryan Hilferty. Zaatakowani żołnierze odpowiedzieli ogniem, otrzymali też wsparcie lotnicze. Jeden żołnierz ze 101. Dywizji Powietrznodesantowej został postrzelony w ramię. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Trzech żołnierzy sojuszniczych sił afgańskich zginęło podczas ataku na punkt kontrolny koło lotniska - powiedział lojalny wobec rządu tymczasowego lokalny przywódca Fazal Mir. Nie podano dalszych szczegółów, a przedstawiciele USA odmówili skomentowania informacji o śmierci Afgańczyków. Hilferty nie ujawnił, ilu amerykańskich i afgańskich żołnierzy znajduje się w okolicy zdarzenia. W Choście niedaleko granicy z Pakistanem operowały przez pewien czas amerykańskie jednostki specjalne

foto Archiwum RMF

17:50