W drugi dzień świąt Wielka Brytania poluje na lisa. W tym roku jest to możliwe tylko w rejonach oficjalnie uznanych przez władze za wolne od pryszczycy. Jednak nie pryszczyca jest największą przeszkodą organizowanych dziś polowań. W miejscach, gdzie odbywają się gonitwy za lisem, organizowane są dziś protesty.

Brytyjska Liga Ochrony Zwierząt od lat domaga się zakazania uprawiania krwawych sportów na Wyspach. Między zwolennikami, a przeciwnikami gonitw często dochodzi do konfrontacji. Co roku elegancko ubrani ziemianie i arystokracja wyruszają wierzchem, by polować na lisa. Pomagają im w tym sfory psów. Zazwyczaj ruda kita przegrywa ten nierówny pojedynek w szczękach rozjuszonych chartów. Parlamentarna debata na temat przyszłości tego typu rozrywek nie przyniosła jak dotąd żadnych rezultatów. Premier Tony Blair w przedwyborczym programie obiecywał, iż położy kres tej wielowiekowej, lecz krwawej tradycji. Sezon polowań na lisa trwa w Wielkiej Brytanii od września do kwietnia. W tym roku został on zawieszony, by nie przyczynić się do rozprzestrzeniania pryszczycy. Nadal obowiązuje na terenach północnej Anglii, które najbardziej zostały dotknięte chorobą.

Konie siodła dziś także rodzina królewska. Ponad 150 jeźdźców i dwa tysiące naganiaczy ścigać będzie lisa w miejscowości Badminton. Ta wierność tradycji nie podoba się wielu poddanym brytyjskiej królowej Elżbiety II. Lisy - jak twierdzą - też mają prawo do spokojnego życia.

23:30