Przez dwanaście dni Brytyjczyk Loyd Scott maszerował po dnie słynnego jeziora Loch Ness. Były strażak zrobił to dla celów charytatywnych - dla chorych na białaczkę. Wędrówka na ponad 40-kilometrowym dystansie zakończyła się dzisiaj.

Próbowałem utrzymać równowagę, walczyłem z prądami. Na dnie jest piasek, skały, muł i szlam. Szło mi się dość ciężko - mówił dziś Scott.

W czasie marszu doszło do jednego incydentu - śmiałek niemal wpadł do znajdującej się na dnie rozpadliny. Uratowała go lina zabezpieczająca. Co do słynnego potwora z Loch Ness, Scott stwierdził, że go nie spotkał. Widziałem tylko dwie ryby - podsumował strażak.

W przeszłości Scott w różnych akcjach charytatywnych zebrał już wiele setek tysięcy funtów dla potrzebujących.

23:40