Po piątkowym zamachu w metrze, w którym zginęło blisko 40 osób, a ponad 130 zostało rannych, w stolicy Rosji zaostrzono środki bezpieczeństwa. Milicja patroluje szczególnie zaludnione miejsca. Władze zapowiedziały wzmożoną kontrolę imigrantów, przebywających w mieście.

Moskwa nie poddaje się przerażeniu i żałobie, mimo straszliwego zamachu dokonanego przez terrorystów w metrze. W sklepach, kinach i restauracjach tłumy ludzi, zakorkowane ulice przy centrach handlowych, mimo soboty mnóstwo osób podróżuje metrem.

Media prognozują, że terrorystyczna wojna będzie trwała nadal, a najbliższy miesiąc będzie szczególnie niebezpieczny - 14 marca mają się odbyć wybory prezydenckie. Dlatego władze wzmocniły środki bezpieczeństwa - na stacjach metra pojawiły się patrole z psami, na ulicach drogówka częściej zatrzymuje i rewiduje samochody, zwłaszcza te z rejestracją spoza Moskwy.

Mer stolicy Rosji Jurij Łużkow zapowiedział także, że zaostrzone zostaną działania wobec nielegalnych gości. Bardziej restrykcyjne mają być m.in. kryteria otrzymania meldunku w stolicy. Obcokrajowcy, a także mieszkańcy Rosji spoza Moskwy, po przyjeździe do miasta będą musieli zameldować się w jednym z komisariatów milicji.

Oczywiście, mieszkańcy stolicy doskonale wiedzą, że w ten sposób zagrożenia się nie zwalczy, jednak obserwatorzy zauważają, iż Rosjanie zdążyli się przyzwyczaić do ciągłych zamachów. Kolejny nie wywołuje już paniki ani powszechnego strachu. Pojawia się za to solidarność - w ciągu dwóch dni niemal 2 tys. osób oddało krew, by w ten sposób pomóc ofiarom zamachu. Nie ma innego wyjścia. Nikogo nie obchodzą zwykli ludzie mieszkający w tym kraju, oddanie krwi to wszystko, co możemy zrobić, dla tych, którzy wczoraj zostali ranni - mówił jeden z oddających krew.

W moskiewskich szpitalach przebywa ponad sto osób rannych w tragicznym wybuchu. Stan ponad 20 z nich jest krytyczny. Dodajmy, że mer miasta Jurij Łużkow ogłosił poniedziałek dniem żałoby, przy wejściach do stacji metra składane są kwiaty i zapalane znicze.

06:25