Amerykańsko-kanadyjska sieć energetyczna, która sprawiła przykrą niespodziankę 50 mln osób, już prawie całkowicie odzyskała dawną sprawność. Dostawy prądu wynoszą 95 procent tego, co przed największą awarią w historii energetyki obu krajów.

Mimo że sieć już jest sprawna, w Ameryce i Kanadzie życie wciąż nie wróciło w 100 proc. do normalności: w kontenerach na śmieci zalegają stosy popsutej żywności, lotniska są pełne znużonych podróżnych, czekających na rozładowanie zatorów, a władze Detroit i Cleveland apelują, by nie pić nieprzegotowanej wody.

O tym, że sytuacja wciąż nie jest opanowana w 100 proc. przypomina m.in. premier kanadyjskiej prowincji Ontario, Ernie Evens: Nie dajcie się zwieść pozorom, w poniedziałek nadejdzie chwila prawdy. Pracę rozpoczną zakłady przemysłowe, biura, urzędy i sklepy. Wzrośnie przez to zapotrzebowanie mocy. By system znowu nie uległ zapaści, należy oszczędzać prąd.

Megaawaria rozpoczęła się w czwartek, godzinę wcześniej, niż zgasło światło w milionach domów. Doszło wtedy do przerwania trzech linii przesyłowych koło Cleveland w stanie Ohio. Na razie nie udało się ustalić, dlaczego tak się stało, ani dlaczego nie zadziałał system alarmowy. By to wyjaśnić, trzeba przeanalizować 10 tysięcy stron wydruków z danymi, dotyczącymi czasu i parametrów transmisji energii.

18:25