Tragiczny koniec pewnego niedźwiedzia z Alaski. Nie dość, że 200-kilogramowy drapieżnik został gołymi rękami pobity przez 15-latka, to jeszcze tego samego dnia wytropili go leśnicy i zastrzelili.

Niedźwiedź wdarł się nad ranem do jednego z namiotów w obozie dla dzieci niedostosowanych; zwierzę prawdopodobnie szukało jedzenia. Kiedy nastolatek zauważył nieproszonego gościa, próbował uciec z namiotu, zwierzę jednak zaatakowało go, gryząc w prawą rękę i bok.

Chłopak odpowiedział ciosami - z całej siły bijąc rozjuszonego niedźwiedzia w nos. Ostatecznie udało się zaalarmować resztę obozu, a zwierzę zaskoczone ciosami chłopca uciekło do lasu.

Chłopak po opatrzeniu ran - jak się okazało niegroźnych - wrócił do domu w glorii pogromcy niedźwiedzi. Zwierzę jeszcze tego samego dnia zostało wytropione przez myśliwych i zastrzelone.