Rafał Sonik przygotowuje się już do kolejnej edycji rajdu Dakar. Zapisy do najtrudniejszego wyścigu na świecie rozpoczną się 15 maja. Nasz kierowca zadeklarował, że już pierwszego dnia wyśle swoją aplikację.

Patryk Serwański: Zgłoszenie na przyszłoroczny rajd Dakar złoży pan już pierwszego dnia?

Rafał Sonik: Tak. Będzie to 15 maja, nie ma żadnych wątpliwości. Quad z polski ma wygrać Dakar, zrobię wszystko, żeby mi się udało.

Wszyscy uczestnicy Dakaru mówią, że przygotowują się tylko do niego, w międzyczasie są także inne rajdy. Jak dzielicie motywacje pomiędzy te starty?

Można to porównać do mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich w innych sportach. Igrzyska są co cztery lata, Dakar co roku, ale to takie nasze igrzyska. Mistrzostwa świata w innych dyscyplinach są w każdym sezonie, u nas to kilka startów w ciągu roku. To jedna z dwóch najważniejszych składowych sezonu, ale Dakar jest tym najważniejszym, kluczowym startem.

Najbliższe plany startowe?

Przede mną starty na Sardynii i w Egipcie. Przed Dakarem pojadę także w Maroko, choć rajd nie będzie zaliczany do cyklu mistrzostw świata. Chcę tam jednak wystartować na kilka tygodni przed wyjazdem do Ameryki Południowej.

Ile quadów potrzebuje Pan w ciągu roku, żeby zabezpieczyć wszystkie starty?

Ja startuje na trzech różnych quadach, może nawet na czterech. W krajach arabskich jeżdżę Hondą, bo bardzo łatwo dostać tam części zamienne i zorganizować serwis. Tam jest najdłuższa tradycja z Hondą, z innymi producentami jest kłopot. Na Sardynii jeżdżę małą Yamahą. W górach taki quad lepiej się sprawdza, jest mały, zwrotny, lżejszy, łatwiej nim manewrować. W Egipcie, czy Tunezji jeżdżę dużą Yamahą, na Dakarze średnią, chyba. W ciągu roku trzeba mieć 8 quadów, po dwa na każdą z tych okoliczności i wtedy można czuć się zabezpieczonym.

Czasami musi pan sobie radzić sam, kiedy na trasie coś się zepsuje. A jak normalnie wygląda podział obowiązków pomiędzy panem i mechanikami?

Mam znakomicie ułożoną współpracę z mechanikami. To znaczy, oni dbają o sprzęt. Poza tym muszą znać się na nawigacji i technice jazdy, żeby móc testować quada. Oni pracują od wieczora do rana. Później, kiedy jestem na trasie, pozostają na nasłuchu. Ja skupiam się na jeździe, ale muszę znać słabe strony quada. Muszę znać wszystkie słabe punkty pojazdu. Co się stanie, jeśli przesadzę z prędkością, z obrotami. Jak przebudować na szybko quad, żeby dojechać do mety. W Abu Zabi jechałem ostatnio na trzech kołach po uszkodzeniu wahaczy. Musiałem uważać, żeby nie zniszczyć większej liczby części.

Cały czas nie rozstrzygnięte są losy tegorocznego Dakaru. Złożył pan protest.

Sprawa się toczy, wobec tego nie ma kwalifikacji generalnej z ostatniego Dakaru. Jestem dobrej myśli, wydaje mi się, że po prostu doszło do nieporozumienia, jakaś wadliwa interpretacja przepisów. Najlepszy dowód? Obecnie w przepisach FIM, które obowiązują na pucharze świata, zapisy zmieniono. Na Dakarze były one niejasne i wnioskowaliśmy o ich przeformułowanie. W starych przepisach była mowa o homologacji quada. Teraz jest mowa o tym, że musi być zarejestrowany, żeby móc jeździć po drogach publicznych. Masz dowód rejestracyjny, możesz jechać. W przypadku Dakaru sędziowie nie byli w stanie nam powiedzieć, o jaką homologację chodzi - polską, europejską czy argentyńską. Ten zapis był niefortunny i mało przejrzysty. Każdy interpretował to inaczej.

Dla organizatorów Dakaru Polska to ważny rynek. Okazuje się, że rajd śledzi bardzo wielu naszych rodaków. Odczuwa pan to zainteresowanie?

Zainteresowanie rzeczywiście jest ogromne. Kilka dni temu wracałem z imienin mojego przyjaciela. Wypiłem lampkę wina, więc wracałem taksówką. Kierowca po jakimś czasie mnie rozpoznał, choć byłem w normalnym ubraniu. "O, pan Rafał, mamy pańskie zdjęcie w centrali, kibicujemy panu" - powiedział. Bardzo mnie to ucieszyło. Dakar budzi gigantyczne zainteresowanie. Ono będzie rosło. Wirtualizujący się świat oddala nas od wielkich wyzwań, takich jak Dakar. Siedzimy przed komputerem, czytamy książki na elektronicznych czytnikach. Zza szyby klimatyzowanego biura Dakar jest mniej namacalny, choć łatwiej o informacje o nim. Dakar to wyzwanie w realu, a nie wirtualne wydarzenie.

To może warto stworzyć grę komputerową poświęconą rajdowym zmaganiom w Ameryce Południowej?

Nie jestem biegły w grach komputerowych, ale taka wirtualna wersja rajdu na pewno cieszyła by się popularnością.