Warszawska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wyniesienia z IPN tak zwanej listy Wildsteina. Chodzi o złamanie przepisów usuwy o ochronie danych osobowych.

Kolegium Instytutu twierdziło, że sama ustawa o IPN nie została złamana. Zbiór archiwalny nie był tajny i można się nim było posługiwać. Problem w tym, że jest jeszcze ustawa o ochronie danych osobowych i to właśnie jej naruszenia dotyczy śledztwo.

Zbiory danych mogą być używane, przetwarzane, udostępniane, publikowane w określony sposób. Pan Wildstein nie był osobą uprawnioną do tego, aby publikować ten katalog nie własny przecież tylko instytutu opinii publicznej - mówi prokurator Karol Napierski.

Na pocieszenie dla Bronisława Wildsteina dodajmy, że ustawa nie jest bardzo surowa jeśli chodzi o kary. Poza tym osób podejrzanych w tej sprawie może być dużo więcej. Właściwie każdy kto przekazywał płytę z listą i kto publikował ją w Internecie może czuć się zagrożony.

Bronisław Wildestein uważa, że wszczęcie postępowania to absurd. Jak powiedział radiu RMF, ludzie w różny sposób reagują na to co zrobił:

Prokuratura nie planuje na razie przesłuchania Wildesteina.