Była presja wewnątrz "Rzeczpospolitej", ale ona się wiąże z presją z zewnątrz - mówi Bronisław Wildstein w rozmowie z RMF o powodach jego usunięcia z „Rz”. Publicysta skopiował listę katalogową IPN-u.

Ja, jako naczelny „Rzeczpospolitej”, nie mogę zaakceptować sytuacji, w której dziennikarz zaczyna prowadzić działania polityczne - tłumaczył swoją decyzję szef „Rz” Grzegorz Gauden.

To, co redaktor naczelny gazety uważa za działania polityczne, Bronisław Wildstein określa mianem „obowiązku wobec społeczeństwa”.

Jest pytanie fundamentalne dla demokracji, kto ma prawo decydować o tym, co wie społeczeństwo. Moim zdaniem nie ma nikogo, kto ma prawo decydować o tym. My wszyscy o tym

decydujemy. Stąd jest ta rola niesamowita mediów w państwie demokratycznym. Wszyscy wiemy, że bez tego nie funkcjonuje demokracja. To są pośrednicy. To my powinniśmy w tej chwili pracować nad tym. I to jest obowiązek i to jest najważniejsze w tym wszystkim - mówi RMF były już publicysta „Rzeczpospolitej.”

Jednocześnie dodaje, że w sprawie jego odejścia z gazety były wywierane naciski. Wiem, że była presja. Wiem, że była presja wewnątrz gazety, ale ona się wiąże z presją z zewnątrz. Niestety, niedobrze może świadczyć o gazecie, jeśli ona ugina się przed presją z zewnętrzną. Nazwijmy rzecz po imieniu – przed presją „Wyborczej”.

Przypomnijmy: po tym, jak w zeszłym tygodniu - także na antenie RMF FM - Wildstein przyznał się publicznie, że skopiował listę osobową z archiwum IPN, aby ułatwić pracę dziennikarzom zajmującym się sprawą lustracji, „Gazeta Wyborcza” rozpętała histeryczną kampanię.

Nie po raz pierwszy. Aby zrozumieć antylustracyjną nagonkę "Wyborczej" należałoby przypomnieć wypowiedź naczelnego „GW” Adama Michnika z czerwca 1992 - podkreśla socjolog prof. Paweł Śpiewak.

On powiada w pewnym momencie – nie możemy dopuścić do lustracji w imię ochrony autorytetów. Nie wiadomo, kto to są te autorytety, ale sugeruje jednoznacznie, że osoby, które są publicznie bardzo istotne, osoby, które odegrały olbrzymią rolę w tworzeniu się tego nowego układu politycznego. Można także podejrzewać, że odegrały istotną rolę także w opozycji. Były jakoś umoczone we współpracę ze służbami bezpieczeństwa. Tego nie da się wytłumaczyć inaczej niż jakimś ukrytym w gruncie rzeczy motywem, co do którego my się nie możemy w sposób odpowiedzialny wypowiedzieć - mówi RMF prof. Śpiewak.